REKLAMA
Najpierw witam wszystkich
W czym rzecz:
Kupiłem ok. miesiąc temu używany samochód, Opla Corsę B 1999r, zarejestrowany pierwszy raz w 2000r w Żorach. Druga rejestracja (moja) w Rudzie Śląskiej. Dwa dni temu odebrałem "twardy" dowód rejestracyjny i zauważyłem w nim, że zamiast 48 kW, mam wpisane 65 kW. Jest to oczywista urzędnicza pierdoła pisarska, zwana pieszczotliwie pomyłką, gdyż 65 to ten samochód ma koni.
Telefon do UM w RŚ:
"Tak było wpisane w poprzednim dowodzie. Musi Pan dostarczyć albo zaświadczenie ze stacji kontroli pojazdów, albo dokument homologacyjny."
Telefon do SKP:
"Zaświadczenie płatne jest 60zł"
Telefon do Opel Polska:
"Dokument homologacyjny jest płatny." (Nie dowiedziałem się ile.)
Ponowny telefon do UM RŚ:
"Proszę zadzwonić do Żor, ale prawdopodobnie dokumenty źródłowe zostały zniszczone po 5 latach od pierwszej rejestracji."
W Żorach telefony przestaje się odbierać co najmniej 15 minut przed końcem pracy, więc się nie dodzwoniłem.
Telefon do ubezpieczyciela (Korzystam z polisy poprzedniego właściciela, gdyż została w całości opłacona.):
"Moc w dowodzie nic nie zmienia, proszę się nie martwić, Pańskie OC jest ważne."
I w końcu pytanie, czy warto to rozgrzebywać, czy po prostu to olać, ewentualnie poczekać do przeglądu i spróbować załatwić jakiś papierek przy okazji?
Tak to jest, niektórzy kupują sportowe części, żeby podnieść moc, a mnie samochód stuningował jakiś ignorant z urzędu.