25 Gru 2010, 11:18
Z postów kolegi Maki wnioskuję, że jeszcze jest młodym i raczej zdolnym uczniem. Ale dopiero się uczy i swoje teorie opiera tylko na obliczeniach. I jest raczej niedoświadczony. A wnioskuję to z jego postów w różnych tematach. Robisz więc błąd, pisząc odpowiedzi opierające się tylko na teorii i w ciemno wierzysz temu, co piszą książki. A teoria mało kiedy idzie w parze z praktyką. I to musisz sobie zapamiętać. A to nie wszystko...
Aby utrzymać swój początkujący warsztat, to trzeba zacząć nie od części teoretycznej, ale praktycznej. Na sam początek trzeba zrobić analizę praktyczną rynku, czyli trzeba rozeznać ile warsztatów jest w okolicy, jaką mają opinię, ile mają pracowników i najwazniejze - jakie mają stawki. A stawki są różne i różne są sposoby obliczania zarobku. Jeden warsztat, który może sobie już na to pozwolić, bo jest w sieci długo, ma klientów, ma renomę, ma więcej pracowników, ma więcej kontaktów z hurtowniami części, ma lepsze położenie, może sobie pozwolić liczyć stawki za robotę w roboczogodzinach. Ale mały, początkujący warsztat, którego klienci jeszcze nie znają, który nie ma tak dobrych znajomości a co za tym idzie upustów w hurtowniach nie może od razu liczyć robocizny w roboczogodzinach. Na początku trzeba przyjąć konkretne stawki za konkretną robotę. I nie mogą one być większe lub równe niż w innych, okolicznych warsztatach. Bo jeżeli ja mam za wymianę kolcków hamulcowych w np. Nubirze zapłacić 50 zł w warsztacie, który znam od lat i wiem, że jest dobry, to wiadomo, że pojadę do tego warsztatu, a nie do jakiegoś nowego, mimo, że tam jest ta sama cena. Tego nowego warsztatu nie znam, nie wiem jacy mechanicy tam pracują i czego się po nich spodziewać. Ale jeżeli na tym nowym warsztacie za wymianę tych klocków zapłacę np. 45 zł, to już mogę się zastanowić nad tym, czy nie pojechać i nie sprawdzić jak oni tam wykonują swoją robotę. Nic nie stracę, a nawet mogę zyskać. A jak mi spieprzą robotę, to dużo nie stracę. Tak samo ma się sprawa części - wielu klientów woli kupować cześci na warsztatach, bo są one zazwyczaj tańsze niż w sklepie i odchodzi kwestia jeżdżenia i szzukania tych części po sklepach. Oddaję samochód na warsztat i nic więcej mnie nie interesuje. A dlaczego części są tańsze? Bo warsztat kupuje je w hurtowni po cenach hurtowych i im dłużej współpracuje z daną hurtownią, tym większe ma rabaty.
Wracjąc do roboczogodzin. Jeżeli za wymianę tych klocków warsztat liczy w roboczogodzinach, to np. jeżeli śruba jest zapieczona, to trzeba oczywiście więcej czasu na jej odkręcenie niż jak ta śruba idzie bez problemów. I licząc w roboczogodzinach stawka idzie do góry, bo jest dłuższy czas roboty. No i klient nie wie, ile w końcu zapłaci za tą robotę bo też nie wie ile czasu mechanik będzie potrzebował na odkręcenie tej śruby. A jak ja wiem, że zapłacę konkretnie 45 zł i nie interesuje mnie, czy mechanik będzie to robił 20 minut czy godzinę, to wiadomo który warsztat wybiorę.
Ważne jest też wyposażenie warsztatu, bo klient to przecież widzi. Pozostając przy wymianie tych klocków - wiadomo, że aby to zrobić, trzeba zdemontować i później zamontować koło. Jeżeli robi się to zwykłym kluczem, to ja takiemu warsztatowi podziękuję. Ale jak ja widzę, że mechanik ma do tej roboty klucz dynamometryczny i do tego pneumatyczny bądz elektryczny, to całkiem inna sprawa.
Tak samo na wyposażenie warsztatu patrzą potencjalni pracownicy - on widzi jakie warsztat ma wyposażenie i już wie, jak będzie wyglądała jego robota i może sobie szybko przeliczyć czy zaproponowana stawka przez pracodawcę będzie mu się opłacała w stosunku do jakości pracy. Jak taki pracownik widzi, że warsztat ma np. klucze czy śrubokręty elektryczne zamiast zwykłych ręcznych, to już wie, że mniej się napracuje i szybciej wykona swoją robotę, a co za tym idzie zrobi tej roboty więcej w ciągu dnia. Ważne to jest też dla samego pracodwacy, bo może zaproponowac pracownikowi większą stawkę, bo pracownik wykona daną robotę z takimi narzędziami szybciej, a co za tym idzie naprawi więcej samochodów. No i jak pracownik jest zadowolony z roboty i stawki, to będzie u tego pracodawcy pracował cały czas. Bo w przeciwnym razie, pójdzie gdzie indziej, a dla klienta też ma to znaczenie, bo jak ja widzę, że na danym warsztacie co chwilę jest inny pracownik, to mogę przypuszczać, że albo coś nie tak jest z tymi pracownikami, albo coś nie tak jest z pracodawcą i samym warsztatem. I wolę pojechac do innego warsztatu, w którym mam "swojego" mechanika, bo ten już mi kilka razy naprawiał auto i wiem, że jest dobry.
Całkiem inną sprawą jest też fakt, że wiele warsztatów ma samochody zastępcze. I z tym też trzeba się liczyć. Bo jeżeli ja za daną robotę mam zapłacić 500 zł i dostaję do dyspozycji samochód zastępczy, czyli nie musze się martwić jak wrócę z warsztatu do domu i jak dotrzeć po odbioór samochodu, to wolę zapłacić te 500 zł na tym warsztacie niż np. 450 na innym. Zastanawiałbym się nawet jeżeli na tym byłoby 500 zł, a na innym 400 zł. A samochód zastępczy jest tu dość ważnym atrybutem, bo przyciąga coraz więcej klientów. No ale sprawa jest taka, że jak warsztat jest początkujący, to nie stać go na samochody zastępcze. I wówczas warto pomyśleć o transporcie klienta z i do warsztatu własnym samochodem. Czyli jak klient przywozi samochód, to do domu jest odwożony samochodem firmowym i jak samochód jest naprawiony, to właściciel umawia się z nim w danym miejscu i kierowca po niego jedzie.
No niestety - początki są zawsze trudne, a tym bardziej, że warsztatów jest całe mnóstwo. Ale jest też mnóstwo "warsztatów" z "mechanikami". I takich klienci będą omijać. Na samym początku nie ma co liczyć na kokosy. Na samym początku trzeba liczyć się z klientem. I to naprawdę liczyć się z nim.
Ważne też jest zaplecze, czyli sposób, jak klient jest traktowany i jak jest przymowany. Pozostańmy przy wymianie tych klocków hamulcowych. Cena 45 zł, czas roboty 20 minut. I teraz co z klientem? Ma do wyboru - albo stać przy mechaniku i patrzeć mu na ręce ( a tego nie wolno robić na warsztacie, chyba, że przez szybę z bezpiecznej odległości ), albo może sobie gdzieś iść ( jak jest lato, ciepło to ok, ale jak pada descz, albo jest zimno, śnieg itd, to co? Ano wystarczy postawić w jakiś stoliczek, krzesełko i zaproponować klientowi kawę. I co wówczas taki klient pomyśli? A jak znajomy będzie się go pytać gdzie tanio i dobrze wymieni klocki hamulcowe, to klient kogo mu poleci?
Tak więc na samym początku nie ma co sie opierać na teorii biznesu, tylko trzeba na to patrzeć ze strony praktycznej.
Odpuść dzisiaj, nie spiesz się na cmentarz i nie zabieraj tam innych...