REKLAMA
We wtorek Rząd przyjął projekt nowelizacji ustawy Prawo o ruchu drogowym w którym za każde przekręcenie licznika będzie groziło od 3 miesięcy do pięciu lat więzienia. Za takie oszustwo odpowiadają zarówno kierowca, właściciel samochodu który zleca taką usługę jak i osoba która ją wykonuje.
Podczas wymiany licznika będziemy musieli taki fakt zgłaszać na stacji kontroli pojazdów. W przypadku nie zgłoszenia takiego faktu może nam grozić nawet 3 tyś. zł grzywny. Stacje kontroli będą usiały zgłaszać taką operację do Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców wraz z odczytem przebiegu na takim wymienionym liczniku. Obecnie sprawdzany jest przebieg na corocznym przeglądzie i tak zgłaszany.
Kolejną zmianą jest obowiązkowa kontrola przebiegu podczas kontroli drogowej przez Straż Graniczną, Inspekcję Transportu Drogowego (ITD), Policję, a nawet służby celne. Odczytana wartość licznika ma trafiać również tak jak w przypadku przeglądu do CEPiK.
W innych krajach UE wygląda to np. tak:
- Niemcy - za fałszowanie stanu licznika można trafić za kratki na pięć lat;
- Austria - tu za fałszowanie stanu technicznego auta można już trafić do więzienia;
- Francja - fałszowanie stanu licznika to nawet dwa lata więzienia;
- Czechy - można stracić samochód za każdą ingerencję w stan licznika i pójść do więzienia na rok.
Tak więc porównując Polskę z tymi krajami jak na razie nasze przepisy były bardzo "lajtowe". Nie wiem czy wiecie ale przy nowych samochodach zazwyczaj pierwszy przegląd na SKP jest po około trzech latach i teraz zdarzają się sytuacje że liczniki są kręcone w nowych samochodach i nawet stacje serwisowe o tym nie wiedzą bo przeglądy są zazwyczaj co 30tyś. km lub rok. Właściciel takiego samochodu jak dużo jeździ potrafi zlecić korekcję licznika przed każdym przeglądem i wychodzi wtedy że auto jest mało użytkowane no bo nowe i przebieg nie wielki a w rzeczywistości może być dwa razy większy.
Przykład. Mamy samochód w którym przegląd robimy co roku lub co 30tyś. km. i teraz kierowca takiego samochodu robi w ciągu roku 30 tyś. km zmienia stan licznika i jedzie na przegląd żeby nie stracić gwarancji po 11 miesiącach ze skorygowanym licznikiem na np. 10 tyś. km. cały proceder powtarza przez trzy lata kiedy obowiązują go przeglądy i gwarancja. I co z tego wychodzi? Na koniec po trzech latach samochód ma 30 tyś. km przebiegu a w rzeczywistości ma około 90 tyś. km a nawet więcej. Wtedy też jedzie na pierwszy przegląd na SKP i co mamy....? Ktoś spojrzy i powie no musiał mało jeździć i wszędzie przegląd udokumentowany.
Ehh… kupujesz z pierwszej ręki i już może być wałek nie do wykrycia.