REKLAMA
Zazwyczaj to Wy stoicie na tym forum na straży rozsądku, gdy ktoś chce wpakować się w coś, co go przerośnie, a tym razem role się chyba odwróciły. Wszyscy popłynęli w kierunku samochodów zbyt luksusowych lub całkowicie wiekowych. Ja sobie zdaję sprawę, jak droga to jest impreza i nie mam zamiaru porywać się na to.
Sądząc po Waszych wpisach utwierdziłem się, że jak na moje potrzeby, robię dobrze kupując starsze i tańsze auto, które we własnym zakresie poprawię. Obawiałem się głównie tego, że może okazać się to początkiem wydatków, które przerosną ewentualną utratę wartości i ubezpieczenie nowego lub prawie nowego samochodu. Ale skoro wszyscy są zgodni co do tego, że taki scenariusz jest niemożliwy, to tak chcę zrobić.
Po przemyśleniu wszystkiego, mam zamiar kupić auto za kilkanaście tysięcy zł i od razu wymienić w nim wszystko, co będzie zużyte, więc myślę, że ok. 5-7tys. pójdzie na początek, ale samochód zostanie doprowadzony do stanu, jakiego oczekuję. Myślę, że wtedy przy tak niewielkich przebiegach pozostanie już tylko regularne serwisowanie. W razie co i tak będę miał spory zapas na naprawy. Chciałbym, żeby spokojnie te 5-6 lat je mieć do normalnego użytku, a potem już nie planuję go sprzedawać.
Nawiązując jeszcze do tego, co wkleił Ossy. To są auta już naprawdę wiekowe i bałbym się nimi pojechać gdzieś daleko, bo wszystko się z czasem zużywa i to są typowe youngtimery do wożenia się w sobotnie popołudnia. Wspominałem wcześniej, że takie odpadają. Druga sprawa to koszty takich. Przecież one kosztują 40 tys., a to konstrukcje z lat '80, więc to dopiero początek ogromnych wydatków. No i najważniejsze, że w życiu bym nie dał handlarzowi takiej kasy za taki samochód, bo nawet nie chcę wiedzieć jak go odpicowano po kosztach do sprzedaży.
Swoją drogą zauważyliście jaki teraz jest wysyp prawie nowych aut z poprzedniej epoki na aukcjach w absurdalnie wysokich cenach? Nagle Niemcy sobie przypomnieli, że po drugim kocem obok Passata trzymają jeszcze stare Mercedesy, BMW czy Audi z symbolicznymi przebiegami? Pełno też Fiatów 126 i 125 z prawie zerowymi przebiegami. Moim zdaniem to wszystko totalne szroty tylko zwietrzyli interes, że nastała moda na takie auta i można je odpicować sprzedając za lepszą kasę niż współczesne, a kupione pewnie zostały za grosze, zamaskowana korozja, umyte wycieki itp. Za chwilę się okaże, że na polskich aukcjach jest więcej Alpin B12 w kolekcjonerskim stanie, niż wyjechało fabryki. Od tego trzymam się z daleka.