O fronterze nic nie napiszę, bo nią nie jeździłem nigdy. Pamiętaj jednak, że froty mistrzami bezawaryjności nie są, a rynek wtórny jest pełen wyeksploatowanych i powypadkowych egzemplarzy.
Jeżeli chodzi o prowadzenie każdego z tych aut, to wrażenia dla kogoś, kto jest przyzwyczajony do osobówek będą podobne. Jeździłeś kiedyś
4x4 z lat 90-tych? Te auta są ciężkie, mają konstrukcję ramową, tylny sztywny most (czasem i przedni). Zawieszenie wbrew pozorom twarde (mitem laików jest, że terenówki płyną po dziurach), przyspieszenie na autostradzie słabe, prędkości przelotowe niewielkie (110-130 w komfortowych warunkach i sensownym jeszcze spalaniu) a auta dość głośne (szum pływającego kiosk powietrza, słabe wyciszenie, głośne diesle). Dodać należy dużą inercję (w zimę łatwo zrobić bum) i dużą drogę hamowania.
To, co jest zaletą dla niektórych (twarda, mocna konstrukcja) jest wadą dla innych. DLatego dzisiaj produkowane terenówki z terenówkami mają niewiele wspólnego (choć jak powiesz to właścicielowi nowego discovery4 to się śmiertelnie obrazi).
Z wymienionych przez Ciebie aut najlepiej na trasie będzie spisywało się DiscoII, jest najbardziej komfortowe i najlepiej wyciszone. Niestety D2 to już nie ten sam Land Rover co poprzedni model - silnik Td5 jest skomputeryzowany, na drogich wtryskiwaczach, zawiasu na poduchach należy unikać jak ognia, serwisu bez podpięcia pod kompa nie ma, awaryjność uzywanych egzemplarzy duża (bo powypadkowe, z przebiegami 400-500 tys., itd.).
Dobre D2 (o ile takie istnieje, bo wg mnie one już fabryki szły popsute
![Wink ;)]()
) będzie kosztować 35-50 tysięcy.
Terracana nie znam, nie jeździłem, nie wypowiadam się. Auto nowsze, a koreańce podnoszą systematycznie jakość, może warto wymacać.