Bardzo częstym błędem jest wsadzanie większego akumulatora niż przewiduje producent, bez żadnych innych przeróbek. Np. mamy benzyniaka - producent montuje 60Ah,
katalog dopuszcza 55-65 Ah (z reguły jest to +-10%), ale mądrzejszy właściciel wsadza 72Ah - bo to panie dłużej prąd trzyma i ma większą (z reguły) moc rozruchową. Tylko, że w aucie fabryczny alternator, no i potem "mądrzejszy" co jakiś czas podłącza prostownik "coś dzisiaj panie te akumulatory to do niczego".
Jeżeli już montujemy mocniejszy i większy akumulator niż fabryczny, zapewnijmy mu lepsze ładowanie. Trzeba pamiętać również o tym, że pomimo iż się nam tak nie wydaje, producent obliczył wielkość akumulatora do naszego wyposażenia i zawsze jest on wystarczający - oczywiście sprawny.
Montowanie mocniejszego ma sens jedynie, jeżeli montujemy np. ogrzewanie postojowe wykorzystujące prąd, supermocny sprzęt audio video, wyciągarki etc. i zawsze powinno być połączone z wymianą alternatora na mocniejszy, odpowiednio dobrany przez elektryka. Montaż mocniejszego alternatora bez wymiany akumulatora tez jest bez sensu. Akumulator obliczony jest na pewne ładowanie maksymalne - za mocny alternator po prostu go "ugotuje".
Dobra alternatywą (ale drogą) jest montowanie akumulatorów żelowych - dłużej trzymają energię, lepiej się ładują z głębokiego rozładowania i takież mniej im szkodzi.
Pomimo że ktoś tu pisał inaczej, całkowicie rozładowanemu akumulatorowi nie wystarczy 5-6 min na ponowne uruchomienie silnika - chyba że w afrykańskich warunkach i silnika z gorącym olejem.
A my mówimy o zimie, gdzie sprawność nawet w pełni sprawnego akumulatora spada kilkukrotnie!
Obroty silnika tez nie mają większego znaczenia - to nie prądnica, gdzie im więcej gazu tym mocniej świeciły auta. Jest pewna granica obrotów alternatora (zazwyczaj niewiele więcej niż wolne obroty) od której ładuje on w optymalnym zakresie.