REKLAMA
Część. Mam zastanawiający problem z autem, który z racji złożoności spróbuję dokładnie opisać
Moja historia rozpoczyna się standardowo. Ot był deszczowy, wczorajszy dzień. Ulice spływały szarym błotem, które podczas 400 km trasy niemal w całości oblepiło auto. Trasa przebiegała w całości po utwardzonej nawierzchni, a mimo to coś się podziało. Samochód zaczął chodzić głośno.
Pierwsze myśli skłaniały się ku urwanemu tłumikowi, później pojawiły się bardziej fantazyjne teorie pokroju morderczego błota, które coś przytkało. No nic. Pozostało 170 km, a do domu trzeba wrócić. Nie było lekko. Sytuacji nie poprawiały konwojujące mnie radiowozy. Dobroduszni policjanci zapewne uznali że używam mocno tuningowego wydechu. Po odprowadzeniu do większego miasta zawrócili.
Diagnozując stan miałem wrażenie że dźwięk generuje się gdzieś pomiędzy tyłem/spodem silnika, a środkowym wydechem. Silnik nie grzeje się, żadne kontrolki nie świecą, płyny w normie. Nic nie rwie, nie czuje spadku mocy, tylko niezdrowy ryk
Dziś za dnia sprawdziłem tłumik - na oko cały. Z pod auta nic nie cieknie. No cóż.. pozostaje zrobić wycieczkę. Odpalam auto i - zwyczajowa cisza. Czyżby Hondy doświadczały samo-naprawy?
Piękna myśl, ale oczywiście błędna. Po przejechaniu 10 km znów dało się wyczuć wybijający się dźwięk. Nie tak dojmujący jak wczoraj, ale wyłączyłem silnik na może 3 minuty. Odpalam by jechać dalej - cisza ! Tym razem starałem się trzymać niskich obrotów, i bez hałasu wróciłem do domu
Co to może być ?
Samochód to Civic VI. Mam go od dwóch lat. Przejechałem ~40 tys km, i jedyne co wymagało naprawy to przekładnia kierownicza, jakieś może 2-3 tys km temu