Rozumiem, że interesuje Cię handlowanie "na czarno", bez rejestrowania działalności, zakładania komisu itp.
A więc:
1. Okazji polecam szukać w gazetach lokalnych typu Anonse czy Oferta. W ogólnopolskich i na alledrogo.pl nie znajdziesz raczej nic ciekawego, za duży rynek zbytu.
2. Musisz się świetnie orientować w cenach. Czyli: spojrzysz na ogłoszenie, zadzwonisz do sprzedającego, zapytasz się o kilka rzeczy i już wiesz czy opłaca się po to jechać.
3. Musisz dokładnie wiedzieć, jakie auta schodzą "na pieńku". Gwarantuję Ci, że łatwiej sprzedać 5 egzemplarzy VW Golfa II 1.6 Diesel po 2000 niż jedną Alfę 156 za 10000.
4. Formalności nie są tak skomplikowane, na jakie wyglądają. Po prostu piszesz umowę na wzór: pan Adam sprzedaje samochód panu Janowi, po czym pan Jan sprzedaje samochód panu Wojtkowi przekazując mu 2 umowy - między Adamem i Janem oraz między Janem i Wojtkiem. Żadne in-blanco czy coś podobnego, to jest fałszowanie dokumentów i grożą za to wysokie kary!
5. Urząd Skarbowy - tu zaczynają się komplikacje. Jeśli będziesz brał na siebie 20 samochodów rocznie i pisał na umowie, że kupiłeś za 2.000 a sprzedałeś za 3.500zł, to gwarantuję Ci, że będziesz miał kłopoty. Wyjść jest kilka, mniej lub bardziej legalnych.
Po pierwsze: nie przesadzaj z ilością samochodów kupionych na siebie. Poproś znajomych, rodzinę czy by nie zechcieli wziąć na siebie 1-2 aut (oczywiście muszą darzyć Cię zaufaniem, bo jak pierdykniesz w kogoś ich autem to m.in polecą im zniżki OC). Jeśli jednak sprzedajesz auto po pół roku od momentu nabycia, to nic ci nie grozi i cenę możesz wpisać każdą. Jest jeszcze wersja bardziej hardkorowa: idź pod sklep i zapytaj jakiegoś menela, czy możesz brać na niego samochody w zamian za np. 50zł za jedną umowę. Wypróbowane, działa, nie róbcie tego w domu
6. Cena na umowie. Jeśli wpiszesz cenę poniżej 1000zł to w większości US podatku nie musisz płacić. Oczywiście numer nie przejdzie w samochodach droższych (jak kupisz taką Vectrę z 1999r to Cię po prostu wyśmieją i będziesz płacił), w tańszych piszesz w uwagach "uszkodzony silnik", "do remontu blacharskiego" albo coś podobnego. Niektórzy kupujący się czepiają, że nie opłacona umowa. Osobiście miałem tylko jeden przypadek, że z tego powodu auta nie sprzedałem.
Aby zrozumieć całą filozofię trzeba tego spróbować i już, żadna teoria praktyki nie zastąpi. Sam dorabiam handlując samochodami i kupuję auta raczej tanie, które szybko schodzą.
Co do łapania okazji to różnie z tym bywa. Czasem trafisz auto na sąsiedniej ulicy w świetnym stanie i za pół wartości rynkowej, a czasem musisz jechać 600km i okaże się, że to frędzel.
Niektórzy sprzedający potrafią nieźle schodzić z ceny, np samochód wystawiony za 1800 da radę wyrwać za 700zł, po czym sprzedać za 2500.
Niektórzy kupujący czepiają się różnych dziwnych rzeczy (np że nie zarejestrują go, bo będą 2 umowy albo OC na poprzedniego właściciela). Z tym też trzeba się liczyć.
Picowanie - uważam za zbędne przy niedrogich samochodach. Ważne, żeby był czysty i pachniało w środku.
Jak tak czytam porady niektórych na tym forum, co to piszą że kolega kolegi brata kupił w Niemczech auto za 10.000 i w Polsce sprzeda je za 30 to śmiać mi się chce, bo takie rzeczy się nie zdarzają. Dziecko, idź pograj w NFS.
Tak samo o tym robieniu w balona klientów. K***a, ludzie przyjeżdżają po samochód za 3 tysiące i oczekują nówki z salonu, książką serwisową do jutra i najlepiej po wymianie rozrządu + komplet opon zimowych i OC na cały rok. Chcesz sprzedać takiemu samochód to musisz coś przy nim zrobić, żeby go zechciał. Sam w żadnym samochodzie przebiegu nie kręciłem. Trafiały się auta, które umyłem, zdjęcia i tyle. W innych dolewałem do silnika motodoktory, polerowałem je, szpachlowałem, malowałem sprejem, i różne inne cuda na kiju wymyślałem, taki fach.
Albo następny doświadczony: "kupuj takie za 30-40 tys, bo lepiej zarobisz". K***a twoja mać, komu ty to sprzedasz? Będziesz się bujał z nim pół roku albo dłużej, w międzyczasie OC się skończy, coś się spi****li, cena spadnie i taki będziesz miał interes. Zamiast [...] głupoty to idź o 5 rano po gazetę, znajdź coś za grosze i tyle. Mała kasa, małe ryzyko, jak dobrze kupisz to 500-2000zł zarobisz bez inwestowania w ten samochód.
I nie myśl sobie nikt, że jak tapicerkę wypierzesz, silnik umyjesz i napiszesz "od dziadka" to ludzie będą dzwonić 10razy na minutę i sprzedasz to za nie wiadomo jakie pieniądze. Lepiej kup taki, że po wystawieniu za 1000 więcej będzie najtańszy na allegro z Twojego województwa. Najwyżej zejdziesz klientowi 500zł, on będzie hepi i ty zadowolony.
W razie pytań: tak, jestem nastolatkiem, mam 19 lat i piszę to, czego sam zdołałem doświadczyć przez ponad rok.
Pozdrawiam