Jak kupić

04 Lis 2010, 01:00

Kupiłem samochód w kredycie. Ponieważ nie do końca byłem zdecydowany co do marki i rocznika (szukałem po prostu okazji) więc trochę to trwało i wiele komisów odwiedziłem. Czytając niektóre posty mógłbym się podpiąć z uwagami pod to i owo ale w całej akcji uderzyła mnie ponad wszystko jedna rzecz: gdziekolwiek zainteresowałem się konkretnym autem – od razu proponowano mi oferty kredytowania – w różnych bankach. Ponieważ budżet miałem na poziomie ok. 50.000zł, a kredyt chciałem na 5 lat więc oferty były w miarę porównywalne. I co…? Zgroza! Rozrzut od kilkudziesięciu do… kilkuset zł na racie (od nastek stów do paru tysięcy w rozliczeniu ogólnym!). Co ciekawe – w paru przypadkach rozbieżności dotyczyły ofert tego samego banku tylko sporządzone przez różne osoby. Myślę sobie: to są jakieś jaja kompletne, przecież nie może tak być, o co tu chodzi? Popytałem wśród znajomych. Jeden z kolegów dał mi namiar na „kobitę handlującą kredytami”. Nie wypadało mu powiedzieć tego wprost ale pierwsza myśl to: czy on na głowę upadł…? Z pośredniczką mnie kontaktuje? Ale co mi tam… wiele już przeszedłem, kolejna rozmowa mi nie zaszkodzi. Dzwonię wieczorem, bez namysłu - bo jakoś tak wyszło (spróbujcie zadzwonić do przedstawiciela banku wieczorem). I co…? Dopiero post factum uzmysławiam sobie, że ktoś rzeczywiście wieczorem odebrał telefon! Ale nie będę tu elaborował o jakości kontaktu i obsługi (najwyższy poziom) – tu niestety kasa zagrała główną rolę. Dostałem ofertę z dwóch banków. Obie na łeb pobiły wszystko co dostałem wcześniej (o dziwo! w tych samych bankach – specjalnie nie piszę których bo do końca nie wiem co wolno, a czego nie). Znów sobie myślę: to naprawdę są jakieś jaja. Idę więc następnego dnia do oddziału jednego z tych banków – tak po prostu, z ulicy i mówię: kupuję auto za 50000 mam 10% na wpłatę, proszę o symulację wpłat przez 5 lat... Dacie wiarę, że nie przebili tej „kobitki”? Na tym odpuściłem. Wziąłem kredyt przez nią i jestem super zadowolony pod każdym względem. I przy całej swojej dociekliwości oczywiście próbowałem delikatnie wykminić o co w tym wszystkim chodzi. Dowiedziałem się tylko tyle: „Takich jak Pan nie brakuje, dziwią się ci co biorą kredyt na stare auta po 15.000 i ci co biorą nowe od dealerów po 100.000 i droższe – a ja po prostu robię swoje”.
A morał z mojej historii jest taki: niech każdy uważa, komu daje na sobie zarobić - bo naprawdę macie wpływ na to: kto… i na ile was strzyże.
Zadowolony345
Nowicjusz
 
Posty: 1
Miejscowość: Tychy

  • Ciekawe publikacje motoryzacyjne

    Samochód wyścigowy niejedno ma imię
    Samochody wyścigowe to bardzo pojemna kategoria. Mamy w końcu otwarte auta Formuły 1, zaawansowane prototypy startujące w wyścigu Le Mans 24h czy konstrukcje bazujące na modelach, które znajdziemy w zwykłych salonach ...