Witam. Przypomniało mi się dziś o tym temacie. A więc opisze jak skończyła się cała sytuacja.
Jako, że w sejczu czułem się niebezpiecznie oraz niewygodnie przestałem nim całkiem jeździć. Taki protest rodzice odebrali jako bunt więc c4 też nie dostawałem. Trudno. Zacząłem opuszczać zajęcia w szkole (bo samochodem jezdziłem tylko na uczelnie). Chodziłem tylko na te ważniejsze. Nie dość, że musiałem gnieść się w śmierdzącym autobusie to jeszcze kilka razy nie przyjechał i musiałem marznąć kilka godzin na dworcu aż ktoś po mnie przyjedzie. Troche problemów mam teraz na sesji ale jakoś dam rade
![Uśmiechnięty :)]()
A sam samochód i tak został "popsuty" (a raczej rozbity). Całe szczęście, że akurat nie przyłożyłem do tego ręki. Jakoś w połowie stycznia ojciec nim jechał i przy ok 50-60km/h poza miastem, wpadł w poślizg na zakręcie i wylądował w rowie. Samochód do kasacji, ojciec złamał trzon kości piszczelowej oraz uszkodził kłykieć przyśrodkowy kości udowej i mocno się poobijał. Przyczyną były 14letnie sparciałe opony. Oczywiście letnie
![Uśmiechnięty :)]()
Podsumowując, nikt mi nie chciał pomóc a wyszło z tego tyle tragedii: wywalili mnie prawie ze studiów, ojciec się połamał, ja się przeziębiłem i nabiłem kilka guzów (jadać po progach zwalniających uderzałem głową w sufit
![Wink ;)]()
) A sejcz trafił tam gdzie jego miejsce. Ale mam teraz swoją c4
![Wink ;)]()
Pozdrawiam.