REKLAMA
leon zet napisał(a):Właśnie walczę z osraną skorodowana ramą w kijance
Zastosowałem następującą technologię:
- półtorakilowym młotkiem trzymanym w pewnych rękach zacząłem napieprzać po całej ramie wyszukując słabych jej punktów. Znalezienie słabego punktu skutkowało efektownym wgięciem ścianki tudzież spektakularnym wjazdem młotka w strukturę wewnętrzną ramy;
- po znalezieniu takiego słabego punktu należy określić zasięg jego oddziaływania - czyli napieprzamy w ramę dookoła. Napieprzanie ma niebagatelne znaczenie, bo oprócz wskazówek odnośnie kondycji ramy spowoduje odpadnięcie rdzy i zruszenie syfów wszelakich zalegających wewnątrz ramy;
- blachę dookoła dziur wycinamy aż do zdrowego mięsa. Trzeba przecież do czegoś przyspawać łatę. Ważne jest, żeby nie wycinac za dużych dziur na raz, bo tak osłabiona rama może nam się zwichrowac w chińską omegę i wtedy nie ma zmiłuj.
- sprężonym powietrzem wydmuchujemy to co w ramie zalega a co zalegać nie powinno. Gnije zwykle dolna część podłużnicy - tak więc jesli mamy wycięte dziury to syf ten będzie miał gdzie się ewakuować. Opukiwanie przy tym jest jak najbardziej wskazane, chociaż sugerowałbym nieco lżejszy młotek. Można tez użyć karchera - chyba będzie nawet lepszy. Ja u siebie z jednej podłużnicy wywaliłem już dwie łopaty piachu i rdzy
- powierzchnię dookoła wyciętych otworów czyścimy przy pomocy listkownicy, tudzież szczotki stalowej z rdzy, resztek farby i innych syfów. Zaprawdę powiadam wam - lepiej się spawa gdzy powierzchnia jest czysta.
- w wycięte dziury wspawujemy łaty. Szkoły są dwie - albo wspawujemy łatę dopasowaną do wyciętego otworu i lecimy spoiną czołową, albo wycinamy łatę większa niż wycięty otwór i spawamy ją spoiną taką bardziej pachwinową przykładając łatę na zewnątrz lub wkładając wewnątrz. U siebie wspawałem łaty dopasowane do wyciętego otworu. Dlaczego tak? Powód był bardzo prosty - zdecydowałem się na wycięcie odpowiednich kształtek i wyspawanie z nich boków (mniej więcej do połowy wysokości) i dna podłużnic. Wzmocnienie wspawałem też w miejsce łączenia rurowych poprzeczek z podłużnicami. Spawamy tak aby kurczący się metal nie powykręcał nam ramy - konieczne jest tutaj doświadczenie. Przy spawaniu trzeba mieć na podorędziu młotek - przy da się jak trzeba będzie dobić blachę.
- spawów NIE SZLIFUJEMY. Można delikatnie przelecieć je listkownicą aby usunąć odpryski i jakieś większe nierówności, ale nie równamy ich do zera. No bo co nam potem będzie trzymać łatę jak usuniemy całkiem spaw? Ja wiem, że nie zawsze można położyć ładny równy spaw, ale przecież uroda to nie główna cecha spawu.
- warto też wykonać inne niż fabryczne otwory odpływowe w dnie podłużnicy w miejscach nie powodujących jej osłabienia. Średnica otworu 10mm powinna wystarczyć.
Jak już mamy ramę wyłataną, wyspawaną, opukaną, wydmuchaną jak się tylko dało najdokładniej to przechodzimy do dalszej części - czyli do konserwacji. W tym celu proponuję zaopatrzyć się w:
- dobrą antykorozyjną farbę epoksydową. Najlepsze co podobno wymyślono na rdze to nie jakiś tam badziewny hamerajt, który łuszczy się niczym łupież ale farba interplus 356. Droga, ciężko dostępna w małych opakowaniach ale z tego co wiem rewelacyjna. Ja natomiast z braku laku ratowałem sie farbą jotun - podobno całkiem niezła.
- preperat typu fertan - czyli wodnorozcieńczalny odrdzewiacz;
- preparat typu fluidol - czyli generalnie rzecz biorąc roztwór jakiegos tam wosku w odpowiednim rozpuszczalniku;
- karcher.
Fertan należy zapodać do wnętrza ramy. Jak tego dokonać - to już zależy od fantazji konserwatora. Należy pamiętać tylko o tym, że najlepiej działa on w środowisku wilgotnym - czyli strzał z karchera w podłużnice jak najbardziej wskazany. Dobrze jest tez zaślepic wszystkie otwory odpływowe i tym podobne. Fertanu potrzebujemy przecież wewnątrz ramy. I tutaj musimy uzbroic się w cierpliwość, bo fertan działa... Strasznie długo działa szczególnie jeśli ma dużo rdzy do przereagowania. Potrzebuje też wilgoci - tak więc trzeba dbać o to aby miał dobre warunki do pracy. Po powiedzmy dwóch dniach rame przemywamy od środka wodą, zapodajemy fertan... i tak kilka razy w zależności od uznania. Na koniec trzeba skubańca w raz z produktami reakcji (czarny proszek) wypłukać, ramę przedmuchać sprężonym powietrzem.
Ramę po dokładnym oczyszczeniu z zewnątrz malujemy wspomnianym przeze mnie podkładem antykorozyjnym. Sugeruję ze trzy warstwy a na koniec jeszcze warstwę chlorokauczuku lub farby poliuretanowej aby doszczelnić powłokę. Baranków raczej nie należy stosować, bo jak twierdzą uczeni w piśmie specjaliści od zabezpieczeń antykorozyjnych - poprzez swoją porowatą strukturę magazynuja i chłoną one wodę, przez co ruda ma komfortowe warunki do wpieprzania blachy.
Następnie do środka zapodajemy fluidol. Preparat ten ma dobre właściwości penetrujące, w dodatku skubaniec wypiera wodę. Tak więc, jesli nawet trochę wilgoci pozostanie to fluidol sobie z nią poradzi. Po odparowaniu rozpuszczalnika na ściankach pozostanie szczelnie przylegająca warstewka wosku. Na jakiś czas zabezpieczy to metal przed korozją. Fluidol nalezy wtryskiwac zgodnie z instrukcją obsługi - nie na raz a stopniowo kilka warstw...
Uwaga:
- nie biorę żadnej odpowiedzialności za ewentualne szkody powstałe w wyniku wcielenia w życie moich wskazówek. U siebie przetrenowałem, co nie znaczy, że u innych też będzie działać;
- przy wykonywaniu prac spawalniczych, konserwacyjnych i malarskich nalezy przestrzegać przepisów BHP. Pamiętajcie - gaśnica zawsze w zasiegu ręki!