REKLAMA
Witajcie. Autko podczas hamowania wytwarza pisk o wysokiej częstotliwości, dużo wyższej niż w przypadku zużytych klocków. ASO zdiagnozowało, że jest to nalot rdzy na tarczach i że w momencie hamowania klocek z częściowym nalotem rdzy obciera o rdzę na tarczy i to jest powód pisku. Autko jest z 2011 roku, kupione w 2012 w lutym. Pierwszy przegląd i wymiana oleju po 2 tyś km. W lutym 2013, równo po roku - pierwszy głęboki przegląd (ten normalny taki, nie okrojony). Do tej pory wszystko z autem było w porządku. Ale...
Po odebraniu auta z przeglądu, podczas hamowania był irytujący pisk. Oddałem auto na serwis, diagnoza: rdza na tarczy, koszt oczyszczenia to około 80 zł. Wykłóciłem się, że mają to zrobić w ramach gwarancji, albo zgłaszam to do wszystkich gazet motoryzacyjnych, że auto roczne, przebieg 15 tyś km i są jakieś naloty i to jest chore. Po miesiącu znowu to samo - pisk. Miałem stłuczkę (nie z mojej winy) więc jak oddałem auto do ASO, to mieli przy okazji rzucić okiem na to piszczenie. Coś niby zrobili (nie wspomnieli o nalocie rdzy), oczywiście znowu bez kosztów, przejechałem 10 km - znowu to samo. Dzisiaj wróciłem z ASO, gdzie przymierzali się do tego po raz trzeci. Kierownik serwisu początkowo próbował umyć ręce i powiedział na jeździe próbnej, że on żadnego pisku nie słyszy (o zgrozo!). Dopiero mechanik, który wsiadł, przyznał, że ewidentnie coś piszczy, ale pisk jest zbyt wysoki, żeby zidentyfikować z którego koła (przy klockach jest łatwiej). Diagnoza po godzinie ta sama - nalot rdzy na tarczy i klocku.
Pokazali mi zdjętą tarczę o klocek. Faktycznie trochę tej rdzy było (troszkę), ale dlaczego klocek jej nie ściąga w miejscu gdzie się z nią styka? Tak jak w innych samochodach... Mój jest chyba jedynym przypadkiem, dlatego nie chce mi się wierzyć, że "tak to już jest" - obstawiam, że auto ma jakąś wadę fabryczną. Dlaczego?
1. Po raz kolejny udało się to zrobić w ramach gwarancji, choć ona tego ponoć nie obejmuje.
2. Nie pozwolono mi zrobić zdjęcia (!).
3. Nie powiedziano mi na której tarczy to się dzieje ani na której działo się to w przeszłości.
4. Jak chciałem na piśmie informację o przeprowadzonych naprawach z uwzględnieniem wieku auta i przebiegu, to "drukarka się zepsuła" i nie dostałem.
5. Kierownik serwisu powiedział, że jest to bardzo częsta przypadłość WSZYSTKICH samochodów, nie tylko Lancerów, że nawet w Lexusach to jest częste (?). Tylko dlaczego skoro jest to częsta przypadłość, próbował mi wmówić, że nic nie słyszy podczas jazdy próbnej?
6. Auto jest od lutego regularnie eksploatowane, codziennie, czasem 10 km, czasem 50 km. Co 2-3 tygodnie jeździ 150-280 km w zależności czy z psem jadę nad Zegrze czy na działking (wcześniej jeździłem służbowym, więc autko jeździło mniej, ale też regularnie, codziennie, tylko na krótsze dystanse i tylko po mieście).
Przebieg auta to 18 tyś. Mitsubishi Lancer, urodzony w 2011, modelowy 2012, wersja najbiedniejsza czyli Inform, jeśli to ma znaczenie.
ASO, w którym go robili, to Auto Test Maciej Przygoński w Markach k/Warszawy (autoryzowany salon i serwis Mitsubishi i Suzuki).
Pytanie: czy ktokolwiek ma w swoim aucie taką przypadłość, że piszczy przy hamowaniu z powodu nalotu rdzy? Czy ASO leci w bambuko i zakłada do swoich aut gorsze klocki/tarcze, po to, aby przyciąć dodatkową kasę na tego typu serwisach?
Mechanik "po cichu" rzucił podczas jazdy próbnej, że być może zmiana klocków na inne (np. Bosha lub inne zamienniki) może rozwiązać problem, że nawet niewielkie naloty rdzy nie będą generować irytującego pisku podczas hamowania. Ja niestety na samochodach znam się tylko tyle, że wiem jakie paliwo nalać i jak jeździć, ale reszta jest dla mnie enigmą.
Skomentuje ktoś to zjawisko nalotów rdzy na tarczach w odniesieniu do częstości występowania, marki samochodów itp?
Pozdrawiam serdecznie.