Witam,
autko wiekowe, bo Peugeot 306 1.4 z 93 roku i już mają prawo się z nim różne rzeczy dziać
![Uśmiechnięty :)]()
Rok temu wymieniłem akumulator i byłem święcie przekonany, że zaczął się rozładowywać i muszę go na gwarancji wymienić. Zmieniłem zdanie dziś gdy podpiąłem inny, działający na sto procent akumulator. Jakieś dwa tygodnie temu auto zaczęło mi co jakiś czas nie odpalać. Zawsze pomagała reanimacja kablami z innego auta do dnia dzisiejszego. Dlatego myślałem, że coś nie tak z akumulatorem.
Dziś w garażu odmówił posłuszeństwa całkiem. Podpiąłem prostownik i po paru godzinach ładowania odpalił, pojechałem gdzie miałem, ale... Na miejscu po pół godzinnym postoju już nie odpaliłem, musiałem go wziąć na popych i dopiero załapał. Dojechałem do garażu, zgasiłem silnik, przekręciłem kluczyk, aby odpalić go ponownie i cisza jak makiem zasiał. Słychać tylko jak bezpieczniki "cykają". Za pierwszym cyknięciem zapalają się lampki, za drugim gaśnie ta od akumulatora i nic się nie dzieje. Silnik nawet nie próbuje kręcić. Stwierdziłem, że to chyba rozrusznik. A może stacyjka? Czy mam rację? Może to być jeszcze coś innego? Alternator chyba nie, bo jak auto odpali to chodzi i nie widać, żeby brakowało ładowania. Problem ma z ruszeniem. Przekręcam kluczyk "cyk, cyk" i cisza.
Pozdrawiam!