REKLAMA
To wiadome, że teraz BMW bije na łeb Volvo czy Saaba, bo kiedy BMW to nadal BMW, to teraz Volvo to Ford, a Saab to Opel, a uogólniając, to wszystko jedno i to samo. BMW nadal trzyma się swojej stylistyki, a Volvo powoli musi od niej odchodzić, żeby zyskać sympatię hipotetycznych nabywców. Nie cieszy mnie to, bo marki, które dawniej miały duszę, teraz są z niej obd zierane. Nie oszukujmy się, BMW sporo straciło, przynajmniej na terenach Polski przez to, do jakiej klienteli trafiało. Może i trzymam się stereotypów - ale każdy się ich w jakimś stopniu trzyma. "Jeżdżę BMW" może powiedzieć zarówno mecenas sztuki, jaki i łepek na zabawie w remizie. To odstraszałoby mnie od tej marki - gdyby było mnie na nią stać, oczywiście, mowa o najnowszych modelach.
Poza tym jeśli porównujecie walory jezdne aut, to bezcelowe, bo jedno napędza tylna ośka, a pozostałe - przednia. Wiadomo, że tylna daje większe pole do popisu, przyjemniej się jeździ itd. Ale też byle kierowca nie powinien się do tego zabierać, bo czasami wszystkie wspomagania nie wystarczą.
A co do sprowadzania aut - jeśli sprowadzamy od osoby prywatnej, pierwszego właściciela, załóżmy z Niemiec - oczywiście, możemy mówić o prawdziwym szczęściu, bo auto teoretycznie będzie zadbane i niezajeżdżone. Ale weźmy pod uwagę - trzeba znać język, siedzieć na serwisach aukcyjnych, dogadać się poprzednio z właścicielem, że się przyjedzie z naszego świetnego kraju. To już dla niektórych stanowi problem. Poza tym, cena też nie będzie okazyjna - każdy chce zarobić w dobie kryzysu.
Dlatego jestem za kupowaniem aut z polskiego salonu. Moja Vectra jest "polska", jestem trzecim właścicielem, jest porysowana, ma kilka wgnieceń, ale jeździ, tnie do przodu, że aż miło. Dałem za nią prawie 9 tys. zł, gdybym miał ją za tyle ponownie wystawić - nie znalazłbym kupca, bo każdy woli "świeżo sprowadzoną Vectrę B od doktora z Nemiec, 100 tys. przebiegu, silnik od Ferrari".