REKLAMA
Naprawy wymaga blisko 50 procent dróg w Łodzi i Wrocławiu. Jeszcze więcej w Gdańsku i Krakowie. Najgorsza sytuacja jest w stolicy, gdzie do remontu kwalifikuje się aż 71 proc z zarządzanych przez ZDM ulic. Takie są najważniejsze wniosnki z raportu NIK, który skontrolował jak przebiegają naprawy dróg w dużych miastach.
Złe planowanie i brak koordynacji robót – to zdaniem NIKu najważniejsze przczyny tego, że remonty trwają zbyt długo i są uciążliwe.
To właśnie brak koordynacji jest największą bolączką polskich urzędników. Zarządcy dróg i podziemnych sieci np. kanalizacji, czy ciepłowniczych, nie informują się wzajemnie o swoich planach, co skutkuje tym, że niektóre ulice często rozkopywane są kilkukrotnie, w celu wykonania różnych napraw.
Dobrym przykładem złej współpracy urzędników jest ostatni remont ulic Mickiewicza i Hallera w Gdańsku. Po pięciu miesiącach od ich wyremontowania, rozpoczęto kolejne roboty, tym razem sieci wodociągowej i kanalizacyjnej, niszcząc nawierzchnię, która została położona niespełna pięć miesięcy wcześniej.
Często zdarza się, że zła koordynacja powoduje opóźnienia zakończenia prac.Jaskrawym przykładem takiej sytuacjijest remont ul. Puławskiej w Warszawie, który kosztował miasto ponad 1 mln 428 tys. odszkodowania dla wykonawcy za wydłużenie czasu robót o pół roku. W tym przypadku zawinił brak uzgodnień z Tramwajami Warszawskimi.
Dodatkowo, co zdaniem NIKu zdecydowanie negatywnie wpływa na szybkość robót drogowych - zarządcy dróg nie mają pełnej wiedzy o ich stanie, bo nie przeprowadzają obowiązkowych kontroli stanu technicznego nawierzchni.