29 Lis 2012, 13:06
Jak się wybierasz w góry, to dobrze by było, jakbyś zaopatrzył się w łańcuchu śniegowe. Nie dośc, że mogą ci się przydać i to nieoczekiwanie ( w górach sytuacja zmienia się z każdą minutą i nie jest to przesada ), to musisz pamiętać, że są drogi, gdzie zimą, jak droga jest biała jest nakaz jazdy na łańcuchach ( nakazują to znaki jak dobrze pamiętam C17 albo C18 - musisz sprawdzić ).
Dam ci prosty przykład - w zeszłym roku byłem w Wiśle na wypoczynku. Pojechałem na Salmomol na narty. Jadąc do góry asfalt był odśnieżony, prawie czarny, więc łańcuchy niepotrzebne, bo jechało sę elegancko. Wracając po dwóch godzinach spowrotem w dół musiałem już jechac na łańcuchach - śniegu nasypało 25cm... Jadąc powolutku w dół, na odcinku 2 km spotkałem 8 samochodów, które stały w śniegu i prawie blokowały drogę, bo wszystkie stały w poprzek na zakrętach. A zakręty tam są naprawdę ostre i to naprawdę pod sporym kątem w dół. Jak mi się udało je ominąć, po drodze spotkałem policję, ratownictwo górskie ( 3 samochody ) i 2 lawety. Jak się póxniej okazało, jednym z kierowców był sąsiad z hotelu w którym mieszkaliśmy i pochwalił nam się, że nie dośc, że spędził na tym śniegu i mrozie ponad 4 godziny, to jeszcze zapłacił mandat i za holowanie samochodu na dół 800 zł. A chciał dzień wcześniej kupić łańcuchu za 250 zł...
Inna sytuacja, też z zeszłego roku i sam się stracha najadłem - jechałem na zimówkach ( i to naprawdę dobrych, bo nówki ) pod górkę od Kamesznicy do Koczego Zamku ( Za Milówką ). Droga była pod górkę, biała, ale auto dawało rady ( miałem włączony napęd na 4 koła i to prawdziwy napęd na 4 koła, a nie dwie osie, bo mam blokady w mostach, tak więc napęd miały szystkie 4 koła ). W pewnym momencie droga zrobiła się troszkę stroma i koła zaczeły się ślizgać i po kilku metrach auto zaczęło ściągać raz w prawo, raz w lewo i powoli zaczeło staczać się w dół, mimo, że koła kręciły się do przodu. Jak dałem więcej gazu, to ściągało mnie w prawo albo w lewo, a jak gazu ująłem, to staczałem się w dół. Nie miałem innego wyjścia tylko zadzwonić do kolegi żeby po mnie przyjechał, a ja zsuwając się w dół skręciłem kołami w lewo i oparłem się kołami o zwały śniegu, które leżały na poboczu i stałem prawie w poprzek. Wtedy też zrozumiałem, dlaczego tamte auta w Wiśle na Salmopolu stały w poprzek drogi - inaczej pojechałyby w dół na pohybel...Kolega że nie miał daleko przyjechał po mnie i na linie powoli mnie opuszczał w dół ( jechałem jako pierwszy a on mnie liną zatrzymywał ). Oczywiście miał łańcuchy na wszystkich 4 kołach.
Po tych dwóch przygodach wożę łańcuchy w bagażniku w każdym aucie.
Tak więc wybierając się w góry samochodem oprócz opon zimowych, nawet nóweczek i najlepszych firm, warto mieć w bagażniku łańcuchy. Przydadzą sie, to ok, a nie przydadzą, to nic się nie stanie jak w bagażniku będą sobie leżały. Tym bardziej, że łańcuchy, to prawie żaden wydatek i z założeniem też nie ma jakichś większych ceregieli.
Odpuść dzisiaj, nie spiesz się na cmentarz i nie zabieraj tam innych...