REKLAMA
Wystarczy przymrozek, a policyjne radary zaczynają wariować. Policjanci celują nimi w piratów drogowych, ale nie mogą ich ukarać, bo wyświetlacz urządzenia pokazuje nic nieznaczące kombinacje kresek albo w ogóle gaśnie.
Polscy policjanci korzystają od 18 lat głównie z polskich radarów typu rapid. Z powodu charakterystycznego kształtu nazywają je suszarkami.
- Są ciężkie, a w zimie do metalowej rękojeści przymarza ręka. Wystarczy lekki mróz, a czytniki szwankują. Co gorsza, są wykrywane przez antyradary - żalą się policjanci z drogówki.
Niskie temperatury mają równie zły wpływ na fotoradary instalowane na masztach. Sprzęt ten, zgodnie z instrukcją, nie może być użytkowany, jeśli temperatura spada poniżej minus 5 stopni Celsjusza.
Zimą na polskich drogach sprawdzają się tylko radary laserowe. Jest ich jak na lekarstwo. Mają one własny system celowniczy, więc konkretny samochód mogą złapać już z odległości kilometra. Mogą być wykorzystywane w nocy, podczas mrozu, deszczu i mgły.
Jeden taki radar kosztuje od 14 do 18 tys. zł (zwykły to wydatek 5-7 tys. zł).
Warto przeczytać:
Nowe z salonu, ale po blacharce!
Fotoradary połączone w jedną sieć - tak będzie w Polsce!
Akumulator zimą - dbamy o niego aby nas nie zawiódł!