Co do kierownicy - miałem na myśli przebieg 100% miasto. Przy ciągłym kręceniu kierownicą baardzo szybko się ona zużywa, tym bardziej, jeśli nie jest wykonana z jakiś wytrzymałych materiałów, a ta z Leona na pewno wytrzymała nie jest. Zobacz, jak potrafi być zużyta kierownica w całkiem nowych taksówkach poruszających się tylko po mieście, nawet w tych całkiem świeżych samochodach.
A tak zbiegając trochę z tematu, uwielbiając wszelkie statystyki, pozwoliłem sobie przed chwilą za pomocą strony mobile.de (żeby nie było, że biorę dane z polskich serwisów, gdzie połowa aut ma skręcony przebieg) sprawdzić, ile jest naprawdę prawdy w tych ogromnych przebiegach robionych w Niemczech. Brałem pod uwagę tylko diesle z rocznika 2006, więc 10 letnie. I tak:
1. Zaledwie 10% 10-letnich golfów w dieslu ma przebieg 250 tysięcy lub większy. 27% ma 200 tysięcy lub więcej, a 73% poniżej 200 tysięcy, średni przebieg to 180 tysięcy
2. Zaledwie 9% 10-letnich leonów w dieslu ma przebieg 250 tysięcy lub większy. 31% ma 200 tysięcy lub więcej, a 69% poniżej 200 tysięcy, średni przebieg to 180 tysięcy
3. 18% 10-letnich passatów w dieslu ma przebieg 250 tysięcy lub większy, 54% ma 200 tysięcy lub więcej, a 46% poniżej 200 tysięcy, średni przebieg to 205 tysięcy.
Jak widać, opowieści o Niemcach dojeżdżających codziennie do pracy po 100 kilometrów nie mają odniesienia w rzeczywistości. Średnio dwie trzecie 10-letnich kompaktów w dieslu nie ma przejechanych nawet 200 tysięcy, w przypadku aut większych jak m.in Passat jest to już mniejsza liczba, ale nadal sporo. Skąd więc w Polsce takie przygody z kręconymi licznikami? Bo 10-letni passat w dieslu ze średnim przebiegiem 205 tysięcy i na dodatek serwisowany regularnie i zadbany kosztuje sporo więcej niż u nas, więc handlarz chcący na nim zarobić, musiałby sprzedawać po astronomicznej kwocie. Kupuje więc passaty z puli tych 18% (o przebiegu 250 tysięcy lub więcej) albo egzemplarze o względnie niskim przebiegu, ale zaniedbane, źle serwisowane, po kolizjach itp.
Trochę się rozpisałem, ale chciałem się tu podzielić moimi spostrzeżeniami i ,,badaniami rynku''
Po prostu nie mogę już znieść wpisów na forach oraz wypowiedzi handlarzy twierdzących, że klienci sami się proszą o cofanie liczników, szukając 10-letniego passata w dieslu z przebiegiem 200 tysięcy lub mniejszym. Jak widać, takich egzemplarzy w Niemczech jest aż 46%, więc problemów z kupnem na handel nie ma żadnych. Problem jest w cenie, bo doliczając zysk handlarza i koszt sprowadzenia, niewielu wyłoży na 10-letniego passata w dieslu 25 tysięcy złotych, nawet jeśli by był naprawdę zadbany i miał realny przebieg 200 tysięcy. Pójdą do innego handlarza, który zaoferuje im teoretycznie podobny egzemplarz za 19 tysięcy i tak się koło zamyka
![Smutny :(]()