Hey:)
Wybaczcie jesli to nie ta kategoria, ale serio mialem problem z zakwalifikowaniem tego. Zas moje obawy (jak zawsze zreszta...;P) kumuluja sie wokolo silnika, ewentualnie sprzegla.
Otoz bedac ostatnio na krotkim urlopie udalismy sie okolice Karkonoszy - trasa Szklarska Poreba - Karpacz - droga krajowa 366 - tak przynajmniej podpowiedziala nawigacja.... Z gory uprzedzam ze nie jezdze zbyt czesto w tereny gorzyste, wiem moze dla kogos to norma, ale to co zastalem na tej drodze, to byl dla mnie nie lada wyczyn
![Uśmiechnięty :)]()
.
Droga na pewnym odcinku strasznie sie zwezyla (juz nie wspominalem o braku pasow), i byly juz tylko strome wzniesienia pod gore (naprawde strome). Aby brnac do sedna....na odcinku okolo 3 kilometrow, jechalem praktycznie tylko na biegu pierwszym. Nie wiem kompletnie jaka powinna byc metodologia jazdy w gorach...
![Smutny :(]()
. Z pewnoscia wiem ze na 3 w zyciu bym nie utrzymal predkosci....moglem walczyc na 2, zas prawda jest taka, ze wielokrotnie sie zatrzymywalem, i ruszalem od nowa bowiem zakrety byly tak ostre i strome. Poruszam sie Corolla w benzynie (1.6 silnik), i wolalem szczerze....jechac z glosnym silnikiem na obrotach 2500-3000, anizeli dusic go na nizszych na biegu drugim....tyle tylko ze z reka na sercu, trasa jest tak "hardcorowa", ze pokonalem w ten sposob okolo 3-4 kilometrow jadac non-stop na "jedynke". Oczywiscie w kwestii sprzegla, uzywalem jak zawsze, jedynie podczas ruszania pod gore (w przypadku gdy wczesniej zahamowalem), brak jazdy na polsprzegle od momentu nabrania predkosci. Nie uzywalem tez podczas ruszania hamulca recznego
![Kwaśna mina :/]()
.
Czy ktos zyczliwy podzielilby sie spostrzezeniami? Wbrew pozorom temat moim zdaniem nie jest jednoznaczny - tzn. "googlowalem" ale nie znalazlem jednoznacznej odpowiedzi.
Zas juz w ogole bede przedwieczny, gdy ktos uspokoi, czy wlasnie "uratowalem" auto katujac go na 1, czy odwrotnie (skrzynia, sprzeglo, silnik?)
Dzieki!