06 Cze 2020, 16:02
A więc sytuacja z dzisiaj. Stoję na czerwonym świetle w centrum miasta lewy pas (są 2 pasy), z tyłu jedzie policja 'kabaryną' na sygnale, wszyscy z prawego pasa próbuja odbić w prawo na chodnik (wysoki krawężnik). Ja, żeby puścić ich 'środkiem' - bo napierają, odbiłem w lewo, wjechałem na krawężnik/chodnik (było wypłaszczenie krawężnika dla pasów) i dojechałem do końca kraweznika / drogi prostopadłej (bardzo ruchliwa 3-pasmówka, gdzie kierowcy nie zatrzymywali się, tylko jechali na zielonym...). Na krawężniku byłem na szerokość koła może ciut więcej, po czym dojeżdżając do końca, nie zauważyłęm że jest tu wysoki spad na jezdnie i spadłem z krawężnika i zawisnąłem kołem od kierowcy w powietrzu... . Trzask, heblowanie plastikiem co najmniej jakbym coś skasował. Delikatnie wyjechałem później do tyłu (trzask znowu nieziemski). Awaryjki, wyszedłem oglądam - kraweznik zarysowany, z auta z boku nic nie widać. Odjechalem, bo ruch sie wlaczyl znowu caly, dostali wszyscy z mojej strony zielone swiatlo.
Później na parkingu i pod domem zaglądałem pod spód, czuje palcem że plastik (zawinięty 'od spodu' z boku) jest porysowany, z zewnątrz od boku nic nie widać, tam od spodu także, nie widziałem żadnego pęknięcia ani nic podobnego.
Teraz nie wiem, co powinienem zrobić... rozumiem że moja głupota, mogłem w ogóle się nie ruszać, bo mam nisko osadzone podwozie, czy co? Myślałem że tam zawisnąłem i mnie będą musieli z tego krawężnika sciągać... . Czy dzwonić do serwisu/ASO i umówić się na jakąś kontrolę? Czy olać temat i jeździć dalej skoro nic się nie stało. Samochód nowy, 2 miesiące temu kupiony, ma pełne OC AC.