REKLAMA
Blondynka prosi o pomoc.
Parking osiedlowy z dwóch stron auta parkują prostopadle. Ja z jednej strony, odpaliłam, sprawdziłam czy czysto wyjechałam tyłem z miejsca parkingowego, wrzucam jedynkę i w tym momencie wjeżdża we mnie babka, która cofa z drugiej strony. Wysiadam, mówi od razu ze jej wina, przyznaje ze nie popatrzyła w lusterka. Zrobiłam zdjęcia, na których widać: moje auto całkiem wyjechało z miejsca parkingowego, jej auto w połowie na drodze w połowie nadal na miejscu parkingowym. Otarte w obu autach lewe nadkola.
Oświadczenie spisane, dokumenty do PZU złożone i przychodzi decyzja wg której współwina. Pani wcześniej bardzo miła i uznająca swoją winę, teraz nie chce ze mną rozmawiać, bo przecież mam to sobie załatwiać z ubezpieczalnią, ona nie będzie nic robiła bo przecież spisała oświadczenie.
Zastanawiam się czy odwołała oświadczenie i jakie szanse mam faktycznie udowodnienia, że to ona wjechała we mnie. Dla mnie sytuacja była jasna, dopóki PZU nie postanowiło obarczyć mnie połową winy, za to że ta pani nie popatrzyła w lusterka i we mnie wjechała. Wycofałam, zatrzymałam auto, wrzucam jedynkę i we mnie wjeżdża, gdzie tu moja wina?
Odwołać się od decyzji PZU ale jak? Iść od razu do prawnika, żeby pismo poszło przez kancelarię? Zgłosić na policję po miesiącu? Przecież ja zakończyłam manewr, moje auto stało, jak mam to udowodnić? Proszę o poradę, bo mąż mnie zje, myśli teraz że kłamałam i nie chciałam przyznać się, że kolejna durna baba za kierownicą się rozwaliła. Koszty naprawy z salonu, w którym serwisuję auto ok 3 tys. ale dlaczego mam płacić połowę skoro nic złego nie zrobiłam?