Meksykański ML nigdy nie był dobrym autem, nawet po lifcie.
Tak naprawdę, ani Ty ani Twoja żona nie będziecie zadowoleni z żadnego z tych samochodów, bo tak naprawdę jazda którykolwiek z nich to zupełnie inna bajka w porównaniu z plaskaczem, co oznacza w mieście walkę z samochodem a nie przyjemność.
Suzuki ma stały napęd na cztery koła centralny mechanizm różnicowy, blokady i reduktor. Jeżeli nie są używane (a u Ciebie wychodzi na to że nie) po pewnym czasie potrafią szwankować. Zimą doceni się stały napęd ale komfort jazdy powoduje, że jazda po mieście raczej dla lansu z zaciśniętymi zębami w porównaniu do komfortu plaskacza jaki możemy kupić za te pieniądze (ta uwaga dotyczy wszystkich SUVów z tych lat). Gadanie o możliwości wjeżdżania na wysokie krawężniki to bzdura - top samonośne nadwozia które tego nie lubią, a jeszcze bardziej nie lubią tego delikatne zawieszenia. Jedyny plus to prześwit i nie szorowanie po zaspach (co w mieście i tak nie ma znaczenia). Marketingowy chwyt ze zdjęciem z wakacyjnych wojaży to też ściema - każdy VAN w tej cenie i wymiarach pomieści 2 razy więcej, spali połowę tego a tyłek po 500km nie będzie bolał zaoszczędzi się na zatyczkach do uszu i woreczkach dla wrażliwych.
Każdy z tych samochodów pomimo rozmiarów zewnętrznych jest ciasny a pośrodku dumnie będzie wystawał solidny tunel na wał napędowy.
RAV4 też ma stały napęd (poza benzynowymi 1,8 z USA), pseudo blokadę różnicówki i tandetne wnętrze w ogóle nie licujące z ceną
Silnik 2,0 D4D potrafi niespodziewanie się konkretnie zepsuć (panewki, tłoki itd).
Silnik Renault w Suzuki tak naprawdę jest niezawodny (już to kiedyś pisałem, przypadek kolegi jest naprawdę jednostkowy) podatny na chiptuning i w miarę ekonomiczny (miasto około 9 - 10 ON), ale do mnie przemawia japońskie 2,0 benzynowe.
Honda jest najbardziej "asfaltowa" ale napęd tylnych kół potrafi się zepsuć (pompa), jest poza tym dołączany co mnie akurat denerwuje, bo sygnalizuje to sporym szarpnięciem. Ma największy bagażnik.
W tej cenie z prawdziwych SUVów poszukałbym KIA Sportage/H Tucsona - być może nawet z napędem tylko na przód (tańsza eksploatacja, auto lżejsze, nei trzeba zmieniać oleju w tylnym mechaniźmie).
Bardzo fajnym tez dość "asfaltowym" modelem z niezawodnościa na poziomie Subaru i Hondy będzie Outlander I gen (stały
4x4 50:50), czy Xtrail (dołączany).
Generalnie kupno SUVa do takich zastosowań to wątpliwa przyjemność (szczególnie Jeepa ze sztywnymi mostami) chyba, że pokazowa.
Może jednak lepiej poszukać Forestera, Allroad lub XC70?
Aha, na zakup porządnej RAV4 należy przeznaczyć przynajmniej 40 tyś (nie wiem za co) a w przypadku GV nawet 50 tysi (mówimy o autach naprawdę sensownych).
Żeby nie było - sam mam dość mocno terenowego SUVa i na żadne mniej terenowe auto bym go nie zamienił, jeżdżę nim dużo po mieście, ale naprawdę wszystkie jego wady znikają dopiero z brakiem asfaltu.