Auto miało kilka rzeczy do zrobienia, tak więc ustaliłem z kilkoma znawcami, że nie jest warte więcej niż 3500 zł. Nawet z tego bym coś targował. Chociaż nie powiem, że chciałem je brać. Napisałem może trochę bardziej na plus, bo byłem po prostu napalony, heh. (pierwsze kupowanie auta)
Pojeździłem dzisiaj trochę i sam szmelc sprzedają... Honda Civic VI 1.5 z gazem miała więcej szpachli niż auta. Rdza, zgnite i obite, a ponoć super stan i zdjęcia mega.
Mazda 323 BJ tak samo zgnita jak nie wiem.
Perełką w tym wszystkim okazał się Golf 4 w Kombi. Brak jakiejkolwiek rdzy, silinik 1.6 SR pracuje dobrze. Nowa skrzynia biegów również pokazuje, że jest nowa
, zawieszenie itd ok. Klimatyzacja, brak elektryki i kilka drobnostek jak minimalne wgniecenie w błotniku. No kurcze, auto dobrym stanie.
Teraz mam do Was pytanie. Warto brać i iść w to? Sprzedający chce 4500 za niego, a dojdą mi jeszcze wszystkie opłaty. Ktoś się orientuje ile by mnie to wszystko wyniosło? Przegląd, rejestracja, ubezpieczenie (powiedzmy maksymalne zniżki, bo wziąłbym na rodzica) itd... No kusi, bo w porównaniu z tym, co widziałem to niebo i ziemia.
Dziękuję za odpowiedzi i wybaczcie brak odzewu, ale po prostu nie mam czasu.