Laguna I -zdejmowanie podsufitki...
No i chciałem napisać ciąg dalszy dla potomnych....
Do zdejmowania podsufitki jednak doszło.
Jeśli chodzi o czas jej zdjęcia i wyciągnięcia z auta ,to dla 2 osób (działałem z bratem) ,to zajęło nam to ok. 1 godziny.
Sporo plastików do odkręcania torxem. Wszystkie uchwyty ,osłonki przeciwsłoneczne itp. Oczywiście trzeba też rozpiąć kostki zasilające lampki sufitowe ,czujnik podczerwieni i sam szyberdach. Akurat tu jest prosta i logiczna sprawa. Wystarczy płaski wkrętak i własne palce. Rozkłada się to wszystko bez żadnej fachowej wiedzy.
Kiedy już mieliśmy wszystko pościągane ,to podsufitka (sztywna jak wafel) trzymała się nadal na swoim miejscu. Wszystko za sprawą rzepów. Tak , ona wisi na mocnych rzepach.
Jednak jak się do nich dobrać od strony otwartego szyberdachu i tylnej szpary ,to wystarczą dwa duże płaskie śrubokręty i rozdzielanie w bok tych rzepów. Ładnie to idzie.
Generalnie zasada jest taka ,że nie szarpiemy za podsufitkę ,bo nam się połamie. Wszystko da radę zrobić z wyczuciem.
Po jej opuszczeniu wyciągnęliśmy ją przez tylną klapę (hatchback) bez żadnego kłopotu. Trzeba tylko przełożyć jej jeden bok popuszczone plastiki słupków tylnych i tych od pasów.
Teraz po tej czynności linką kupioną w Castoramie (stalowa 2m ) aż za 6 zł "z metra". Próbowałem przedostać się przez wężyki idące od szyberdachu w 4 kierunkach. W tym celu należało je ściągnąć z króćców. Jak widać ,nie można ich ściągnąć bez zdjęcia podsufitki.. Niestety oba przednie odpływy nie były drożne. Zaczęliśmy od przodu.
Linka wchodziła tak tak 140 cm i koniec. Po odgłosach pukania w karoserii ,stwierdziłem ,że te końce przednich odpływów są gdzieś niestety pod nadkolami. Dlatego odkręciłem przednie koło i poluzowałem nadkole od strony drzwi przednich. Nadkole na 2 plastikach do wepchnięcia i jednej śrubce na torx. Po odchyleniu boku nadkola zobaczyłem końcówkę odpływu czyli wystający ok 5 cm biały wąż o przekroju ok 1 cm.
Na końcu tego wystającego odpływu jest tak nakładka z plastiku ,która moim zdaniem jest przyczyną zapychania się odpływu ,gdyż wąż nie jest po prostu wolny ale w 80% jego wylot jest zamknięty przez taką zaślepkę. Ma to pewnie służyć żeby syf nie wlatywał do środka ,a efekt jest odwrotny i przy małym zasyfieniu ,dekuje nam odpływ. Ja tę zaślepkę odciąłem nożem i zostawiłem odpływ na cały 1 centymetrowy przekrój węża (leci pięknie całą rurą !
). Wolę wykręcić w przyszłości 1 śrubkę nadkola (przy zmianie sezonowej ogumienia) i śrubokrętem wyczyścić syf z tej końcówki na dole o ile w ogóle będzie tam teraz syf..,bo moim zdaniem za nadkolem takiego syfu jednak nie ma. Może latami by się nazbierał... Jako ciekawostkę warto zaznaczyć ,że Laguna która ma 20 lat ,nie ma za nadkolami najmniejszej cętki rdzy. Tak samo wszystko co w niej rozkręcałem (drzwi ,dach,podłoga) wyglądają jak z fabryki...
Oba przednie odpływy były zadekowane na dole odcinku ok 10 cm. Jak od spodu wepchnąłem tam linkę ,to wyleciał taki gnój jakby ktoś rozkręcił syfon w starym zlewie. Trawa pod autem śmierdziała pół godziny!
Następnie pozakładałem koła i poszliśmy do tyłu. Tutaj nie musiałem odkręcać kół ani nadkoli. Końcówki odpływów szyberdachu wystawały z podwozia też ok 5 cm ,nie miały żadnych plastikowych zaślepek. Żeby je znaleźć ,trzeba włożyć głowę pod tylny zderzak. Są między zderzakiem ,a tylnym błotnikiem (w okolicy zaworu od tankowania gazu wywierconego w narożniku tylnego zderzaka). Oba były elegancko czyste i drożne. Na wszelki wypadek ,przeczyściliśmy je tą stalową linką.
Teraz podłączyłem na chwilę wyłącznik od zasuwania szyberdachu. Zamknąłem dach. Założyłem uszczelki na drzwi (bez podsufitki) . Wlazłem do środka a brachol zaczął lać na auto wodę z węża. Lał dużym ciśnieniem głównie w uszczelkę szyberdachu i górę drzwi. Trwało to ok 15 min. Ja będąc w środku stwierdziłem ,że jednak kapie mi kilka kropel na fotel kierowcy. To było z plastikowej obudowy rynienki szyberdachu (być może za dużo tej wody nienaturalnie na uszczelkę szło pod dużym ciśnieniem). Jednak leciało tylko z odpowietrznika i spod jednej śrubki.
Wysuszyliśmy wszystko i ten 2 mm odpowietrznik (jest zbędny) i tę śrubkę zadekowałem silikonem do lepienia akwarium.
Ponadto w aucie było zero wody , przypominam że na podłodze mam teraz gołą blachę więc byłoby widać.
Założyliśmy podsufitkę (ok 1,5 godz.). Nic się nie pourywało i nie połamało. Tylko trzeba trochę śladów po paluchach przejechać Vanishem.
Tego samego dnia jeszcze porządnie umyłem całe auto pod dużym ciśnieniem ,nie żałując wody.
Na razie jest sucho.
Teraz czekam na ulewę na dworze.
Mam nadzieję,że ten opis pomoże komuś ,kto taką Lagunę będzie chciał "udrożnić" lub zdjąć podsufitkę.