szybki napisał(a):Polska jest chorym krajem z chorą władza a plebs się cieszy... wprowadzłbym jeszcze ściąganie majtek przez głowę i wsadzanie kija w tyłek...
Ciekaw kiedy sejmowe pałki zaczną poważnie dbać o nasze bezpieczeństwo???
Ten co wymyśla te farmazony niech powie czy kary za jazdę po pijaku sa małe???
A jak się to ma do orzeczeń sądów ???
Generalnie sądy mają w d... moto pijaków dlatego jak u mnie w rodzinie jedna osoba została zdjęta przez Pana mającego 2,3 promila to sąd wymierzył karę w postaci dwóch lat w zawiasach i 5k grzywny!!!! no i zakaz prowadzenia przez 5lat!!! Osoba poszkodowana leczyła się kilka lat i jeździła na wóżku inwalidzkim...Ubezpieczyciel Warta oczywiście wypłaciła odszkodowanie ale dopiero po sprawie w sądzie i przy pomocy komornika!!!! A co ciekawe sprawca wypadku już drugi raz potrącił kogoś autem pod wpływem no ale wiadomo nikogo nie zaje.b.ał więc jeszcze jest przykładnym bohaterem....auto którym to zrobił było warte 4k...
Za jazdę po pijaku powinna być spora kara (ale nie umiem dokładnie określić jaka), za potrącenie kogoś po pijaku od 5 lat w górę (w zależności od szkody, jak kilka siniaków to tylko 5 lat, jak coś bardzo poważnego to 30). Za potrącenie ze skutkiem (tfu, tfu) śmiertelnym kara identyczna jak za morderstwo z premedytacją.
Ja nie rozumiem tylko jednego przepisu w tym temacie... Dlaczego można stracić prawo jazdy gdy się wraca od kolegi po alkoholu w nocy na rowerze (przez bloki oczywiście). Kara powinna być bardzo surowa w przypadku stworzenia jakiegoś niebezpieczeństwa jak np. jazda wtedy po ulicy. No ale za np. prowadzenie roweru w nocy na blokach mogą zabrać prawko??? Duży mandat wtedy powinien być bo co to ma do prawa jazdy??? To też jest absurd... Nie można prowadzić roweru u siebie pod blokiem po dwóch piwach... Ja znam kilka takich przypadków kiedy dla policji prowadzenie roweru w lekkim stanie upojenia w Dżungli bloków (Warszawska Wola), był to duży problem, to jest wszystko dziwne.
Pamiętam jak kiedyś byłem na rowerze (sam) i zadzwonił do mnie znajomy czy później wpadam - zgodziłem się. Parę godzin później wpadłem do niego od razu po rowerze, generalnie siedzieliśmy i on mówi - o słuchaj mam strasznie dobre whisky, dam Ci na spróbowanie! Nalał mi dwa większe kieliszki. Po spotkaniu przypomniałem sobie że przyjechałem rowerem i nie powinienem był pić bo nie mam teraz jak na nim pojechać (oczywiście po ulicach raczej rzadko mi się zdarzało jeździć ale po alkoholu nie pojechał bym nawet na chodniku czy ścieżce rowerowej, po prostu takie mam zasady). Znajomy mieszka 1 KM ode mnie, więc uznałem że poprowadzę rower po prostu (było trochę po północy) lub złapię autobus i pojadę z rowerem... Ale on mi wtedy powiedział, że jak policja złapie mnie prowadzącego rower po whisk'y, wyczuje i przebada to moją podstawę prawną aby zabrać mi prawko. Mnie wtedy zamurowało
. A to było gdy dopiero ten przepis wszedł, jeszcze o nim nie wiedziałem... Kolega jest prawnikiem, tak więc okazało się że miał racje. Zostawiłem rower u niego, z kwestii służbowych nie miałem czasu by go odebrać, a on miał wyjechać do Chin na 10 dni, 3 dni po tym spotkaniu, gdyby nie to że przyjechał do mnie na nim, a ja go później odwiozłem samochodem (dwa dni po tej sytuacji rzecz jasna) to bym pewnie nie miał roweru przez dwa tygodnie... Co za absurd... Oczywiście musiałbym trafić na służbiste ale takich też jest nie mało, a prawa jazdy tracić nie chciałem.
Durne te przepisy są niesamowicie. Według mnie kara za spowodowanie wypadku po alkoholu powinna wyglądać tak:
Przypuszczalny (oceniony przez lekarzy) czas leczenia ofiary X 10 w najłaskawszym wyroku. Albo po prostu moja wcześniejsza propozycja...
Pozdrawiam
.