Witajcie. Obawiam się, że mogłam zapowietrzyć silnik Deasla, albo zrobić jeszcze coś gorszego.... Dojechałam do domu z palącą się od pewnego kontrolką od paliwa. Następnego dnia silnik już w ogóle nie zapalił, może przez sekundę czy dwie za pierwszym razem coś drgnęło, teraz nawet nie uruchamia się rozrusznik (u mnie się odpala nie kluczykiem, tylko takim przyciskiem, teraz go wciskam i nic) . Świeci się teraz też
kontrolka od oleju.
Czy tak wygląda zapowietrzenie silnika czy też może to coś jeszcze innego? Samochód stał wcześniej sporo na mrozie.
Bardzo proszę o poradę krok po kroku co mam dalej robić, tylko tak, jak do blondynki (co prawda farbowanej, ale zawsze). jeśli ktoś ma ochotę napisać, że nie wolno jeździć na oparach, to niech lepiej nic nie pisze, bo już to wiem (wiedziałam wcześniej, nie zatrzymałam się na tankowanie, bo mi się strasznie śpieszyło).
Aha, jeżdżę Toyotką 11-letnią, silnik 2 litry.
Z góry dziękuję za porady.