REKLAMA
Ludzie patrzący na testowy model z pewnej odległości. zauważali w nim Fiata 500. Charakterystyczna wielkość, proporcje nadwozia i zarys karoserii jednoznacznie wskazują bowiem jaki model widzimy. Jednakże gdy oglądający podchodził do samochodu, zazwyczaj tracił swą pewność. Samochód jest bowiem niższy niż Fiat 500, ma zupełnie inne zderzaki, dwie rury wydechowe, ogromny spojler i na dodatek znaki firmowe na masce i na klapie, które dla wielu patrzących są niewiele znaczącymi symbolami skorpiona. Gdy dodatkowo na pytanie co to za samochód usłyszał Abarth, wówczas często na twarzy rysowało się zdziwienie i słyszeliśmy … „a to nie znam”.
Abarth – firma? wyposażenie? co to jest…
Dla miłośników motoryzacji taka niewiedza może wydawać się dziwna, gdyż w latach 1977-1980 Fiat Abarth 131 Rally był niepokonanym mistrzem tras rajdowych. Dodatkowo posiadanie -różniącego się od rajdowej wersji zaledwie o 30% - Fiata 131 Mirafiori (kiedyś samochody sportowe to były wersje prawie seryjne, a nie superbolidy, mające tylko nazwę jak wersja seryjna) było marzeniem wielu ludzi, także w Polsce. Jednakże analiza tych dat i wiek najbardziej zainteresowanych samochodem testowym wskazała mi jedno: dla wielu to już przeszłość i czas dinozaurów. Zatem zanim odsłonię tajemnicę testowanego modelu, przypomnę markę Abarth.
Firmę założył w Turynie w roku 1949 Carlo Abarth. Działalność powstałego wówczas warsztatu, określilibyśmy dzisiaj jako „kompleksowy tuning”, mający na celu zwiększenie parametrów jazdy modeli seryjnych. Prawdziwy rozkwit zakładu podpisującwego swe wyroby logiem skorpiona (był to znak zodiaku Carlo Abartha) przyszedł w roku 1957, wraz z wprowadzeniem do produkcji modelu „Fiat 500”. Popularny samochód który zmotoryzował Włochy, stał się dla wielu modelem który jeździli na pierwsze randki, na pierwsze wyprawy turystyczne i… na pierwsze amatorskie wyścigi. Właśnie ten ostatni aspekt w połączeniu z wigorem i temperamentem południowców, stał się przyczynkiem rozwoju firmy Abarth. Powstało ogromne zapotrzebowanie na pakiety, które z seryjnego modelu -jaki każdy młodzieniec w miasteczku miał w garażu- mogły wykrzesać sportowego ducha. Wtedy też narodził się slogan lansowany przez firmę Abarth, a obrazujący samochody będące jego dziełem „Niedziela na torze, Poniedziałek w biurze”. Niezależna firma z Turynu swoje największe znaczenie zyskała jednak po przejęciu przez koncern FIAT w roku 1971, a efektem tego jest wspomniana dominacja na rajdowych trasach Fiata 131 Abarth Rally. Jednakże tak jak FIAT wyniósł na światowe wyżyny motoryzacji firmę Abarth, tak też FIAT ją z tych wyżyn strącił. Powodem było ponowne zaangażowanie w rajdy Lancii (przed sukcesami Fiata Abarth w latach 1974,1975 i 1976 na trasach rajdów dominowała Lancia Stratos i Lancii przypadły tytuły Mistrza Świata Konstruktorów). Gdy więc Lancia zaprezentowała swój super model, Fiat z zadowoleniem przyjął tę wiadomość i oczekiwał sukcesów. Faktycznie Lancia zdobyła Mistrzostwo Konstruktorów w roku 1983, a później nieprzerwanie dzierżyła tytuł od 1987 do 1992. Jednak oznaczało to koniec Abartha.
Firmę Abarth, oferującą modele Fiata o ponadprzeciętnych osiągach odtworzono w roku 2007 i prezentowany Abarth 595 jest właśnie efektem tych ponownych narodzin. I… warto było czekać
Z ziemi polskiej do włoskiej
Życie każdego modelu Fiata 500 rozpoczyna się w Tychach. Jednakże wersje Abarth pochodzą z Włoch. Jest to możliwe dzięki przewozowi, wyprodukowanego modelu do Turynu, gdzie w Officine Abarth poddawane są zmianom, modernizacjom, czarom i… wyjeżdżają jako samochody sportowe. Właśnie takiego czerwonego skorpiona dostaliśmy do testów.
O tym, że nie jest to klasyczna „pięćsetka” sugeruje już pierwsze spojrzenie na model. Umieszczony nisko przedni zderzak z ogromnym czarnym wlotem powietrza i wlotami z boków dla chłodzenia układu hamulcowego, dyfuzor z dwoma chromowanymi rurami wydechowymi z tyłu, potężny spojler będący wydłużeniem dachu, a ponadto sportowy design siedemnastocalowych obręczy kół za którymi lśnią czerwone zaciski hamulców i opony o wymiarze 205/60R17, są całkowitym zaprzeczeniem idei miejskiego malucha.
Jeszcze większe wrażenie robi wnętrze. Po pierwsze, pedała mają nakładki z chromowanej stali i podobny materiał zastosowano na dźwigni zmiany biegów. Po drugie, zestaw wskaźników ma niespotykany w klasycznych „pięćsetkach” układ zegarów z dodatkowym małym manometrem wskazującym doładowanie turbosprężarki. Po trzecie zaś we wnętrzu są prawdziwe kubełki z fantastycznym trzymaniem boków, zagłówkami zintegrowanymi z oparciem i otworem na wyścigowe pasy czteropunkowe (choć w samochodzie są klasyczne pasy trójpunktowe). Wsiadamy więc na fotel, ustawiamy jego pozycję (regulacja ustawienia nachylenia jest możliwa tylko przy otwartych drzwiach), oraz nachylenie wieńca kierownicy i.. przekręcamy kluczyk w stacyjce.
W niedzielę na tor. W Poniedziałek do biura.
Po uruchomieniu, rasowo zaczyna pracować jednostka 1,4 turbo generująca 160 KM. Oczywiście ta moc jest dla samochodu sportowego z roku 2015 śmiesznie mała, ale to tylko papierkowe skojarzenia. Włączamy „jedynkę”, puszczamy sprzęgło i… wszyscy zostają daleko z tyłu. Wprawdzie przyspieszenie do „setki” to aż 7,4 sek, ale musimy pamiętać, że jest to normalny samochód do miasta (!!!) w którym umożliwiono jedynie „niedzielne wyjazdy na tor”. Aby spotęgować wrażenie wyłączamy przycisk SPORT (na konsoli środkowej po zestawem radio), a wówczas pojazd szybciej reaguje na naciśnięcie pedału gazu, a wspomaganie kierownicy wymaga większej siły od kierowcy. O tym, że jedziemy na opcji SPORT świadczy kontrolka „sport” na wskaźniku ciśnienia doładowania i zmiana wyświetlacza prędkościomierza. W tym wypadku po prawej stronie mamy skalę przyspieszenia z uwzględnieniem jednostki odniesienia przyspieszenia grawitacyjnego. Przy dodaniu gazu, rasowy dźwięk z tłumika, szybko rosnący wskaźnik na skali przyspieszenia i zdziwione miny innych uczestników ruchu tak bardzo rajcują, że przy każdej nadążającej się okazji wciskam gaz i uciekam innym jadącym. Tutaj jednak przychodzi opamiętanie. Start z miejsca i rozpędzenie do setki to czas 7,4 sek, ale gdy jedziemy ok 40 km/h, przyrost prędkości jaki gwarantuje turbodoładowany silnik jest fantastyczny. Tym samym osiągnięcie ponad 100 km/h to tylko chwila, ale to chwila która może nas kosztować utratę prawo jazdy. Zatem odpuszczam szaleństwa w mieście.
Marka: Abarth
Model: 595
Wersja wyposażenia: Sincom
Silnik: 1.4 T-Jet 16v
Moc: 160 KM
Przyspieszenie 0-100 km: 7,4 sek.
Średnie spalanie: 6,7 l./ 100 km
Cena: 150 000 zł
źródło: Furora; Bogusław K.