REKLAMA
Moja Asterka ('93) zaczyna się już sypać: pojawiają się dziury w progach, zardzewiałe nadkola i okolice wlewu paliwa, silnik cały spocony, butli do lpg wychodzi legalizacja i jeszcze hamulce tylne do zrobienia i pewnie trochę drobiazgów. Z grubsza żeby jeszcze nią pojeździć, to musiałbym wpakować z 1,5 tys, a i to nie wiadomo na ile wystarczy. Dlatego zastanawiam się czy nie dołożyć jeszcze z tys, i z budżetem 2,5 tys nie poszukać czegoś troszkę młodszego i w lepszym stanie?
Nie wiem czy dobrze kombinuję i czy jest sens takiego rozwiązania, żeby nie było że: "zamienił stryjek siekierkę na kijek".
Stąd pytanie czy jest sens w tym budżecie szukać auta które w miarę bezproblemowo pojeździ z dwa, trzy lata?
Tak przeglądam oferty z mojej okolicy(zachodniopomorskie) i np trafiłem na coś takiego:
[link do Tablica wygasł] trochę młodsza od mojej, a resztę kasy na blacharkę przeznaczyć?