Mondeo MK2, 1999r, 230kkm, 2.5 V6 bez gazu, nie malowany nigdy, stan przy kupnie super. Nic nie stuka, nic nie puka. Po 2 miesiącach jazdy wysiadło:
- uszczelka pod głowicą
- sprzęgło
- przeguby
- sworznie wahaczy
Po rozbiórce motorka do remontu wyszło:
- do zrobienia obie UPG
- ślizgi
- bendiks w rozruszniku na wykończeniu
- panewki
- sprężarka klimy na dobiciu
- uszczelniacze wałków do śmietnika
- uszczelniacze półosi do śmietnika
- sonda pierwsza - uwalona
- alternator do regeneracji (nawet obudowa pęknięta)
- oczywiście komplet uszczelek do silnika
- wysprzęglik ubity
- poducha silnika przód ubita, tył ubita
Samochód kupiony przez ludzi którzy się znają i dla siebie. Nic nie wskazywało na konieczność remontu. Sprawdzany w warsztacie, w lakierni, na ramie itp. bo to ma być wyczynowe V6. Obecnie remonto przekroczył już 4500zł w samych częściach i końca nie widać. V6 kupione za 8500. Zobaczymy co dalej.
Kilka tygodni temu koleżanka kupiła Astrę G w gazie (1.6) z 1998roku. Także sprawdzana przez nas. Nie bita, niby wszystko ok. Cena 7200zł od drugiego niby właściciela. 180kkm.
Po zrobieniu rozrządu i płynów z olejami (800zł) po 2 tyg. jazdy wyszły:
- padł tłumik
- padł reduktor
- padły dwa wtryski
- padły hamulce na tyle
- no i dziś rozrusznik
- słychać przegub lewy
- siada łożysko prawe na tyle
- sprzęgło zaczęło brać w połowie
a autko sprawdzane.
Ciekawe jak długo pojeździ autko za 3 koła??
Moje MK2 dostało:
- wahacze przód, przeguby, tarcze, klocki, końcówki, łączniki, gumy stab, amorki, sprężyny, poduchy z łożyskami, nowe tłoczki, nowe przewody hamulcowe, łożyska,nowe śruby sanek, zbieżność
- bębny, szczęki, cylinderki, wszystkie tuleje wahaczy (chyba 16szt.), łączniki, amorki, spręzyny, poduchy, przewody hamulcowe, odboje, łozyska
- tłumik końcowy, łącznik elastyczny
- poduchy przód i tył silnika, rozrząd, oleje, płyny, pompa ABS z EBV, czujniki ABS
- dodatkowo: uszczelniacze półosi, wałków, sprzęgło, wysprzęglik, docisk
- było robione: regulacja zaworów, wywalenie EGRa, membrany do bustera, uszczelki silnika, świece żarowe.
Prócz w/w : nadkola, progi, podłoga, nowy lakier
więc jak widać - za dwa tysiaki można mieć karoserię do której trzeba zdobyć jeszcze prawie całe uzbrojenie
i jak go brałem w rozliczeniu - widziałem jedynie kilka parchów na progach, nadkolach, wiedziałem że tarcze do wymiany i stukają tulejki na wahaczach. Nie liczę opon
i reszty drobiazgów. Na pozór dobre auto - w miarę nie rozsypane - okazuje się praktycznie wrakiem. Koszt remontu? DO dnia dzisiejszego: 2600zł + 1600zł + 450zł
i robię wszystko sam - bo gdyby miał to robić warsztat - MK2 kosztowało by minimum 45000zł
Dopiero po takim wkładzie - a wiem czego oczekuję od auta - powiem że teraz - właśnie dziś - Mondeo jeździ tak jak powinien!
Powiem jedno - każde auto za taką kwotę będzie ruiną. Bez wyjątku. Zacznijmy od tego że 80% autek jest uszykowane przez Kazia garażowca do sprzedaży. U mnie przeguby były wklejone na klej do szyb. By kupić autko za 2-3 koła - trzeba mieć w zapasie drugie tyle lecz tylko i wyłącznie gdy umie się coś samemu naprawić. W innym przypadku - 15/18/21 latek z polskiej giełdy to studnia bez dna bo - jakoś dziwne to - że wszystkie wystawione do sprzedaży 15-18 latki nie stukają i nie pukają. Łał!!!