
Z tym, że trochę mi się zmienia w życiu. Dotychczas mało jeździłem (ok 5 tys rocznie) i smiganie na benzynie było znosne. Jednak od niedalekiej przyszłości czeka mnie przynajmniej raz w miesiącu dodatkowe 500 km i tu już będzie płacz przy tankowaniu pewnie.
Dlatego pojawia się pytanie - jeśli autko się trzyma w miarę, to ryzykować gazowanie, czy jednak iść w sprzedaż i kupić coś, co lepiej znosi gaz?
Na nowe auto miałbym pewnie max z 10k, więc też nie poszaleje. Co myślicie?
Pozdrawiam i miłego wieczoru wszystkim
