Zostawiłem samochód na światłach co poskutkowało rozładowaniem akumulatora. Byłem po 12h zmianie w pracy trochę zmęczony i podłączałem kable rozruchowe z drugiego samochodu ale jestem na 80% pewien że podłączyłem je poprawnie ale zmęczenie mogło zrobić swoje.
Wrzuciłem samochód dawcy na obroty by podładować akumulator, wsiadłem do swojego i po przekręceniu kluczyka moje chińskie klemy za 20zl zaczęły dymić, wysiadłem z samochodu i je wyrwalem. Samochód zepchalem na parking gdzie stał 2 dni.
Po tym czasie akumulator był rozładowany do zera, odpaliłem samochód na klemach i bez problemu pojeździłem po mieście ze 20 minut żeby go podładować.
Dzisiaj rano wsiadam i wszystkie
kontrolki mrygają, samochód nie kręci.
Co mogło się spierdzielic? Czy wymiana samego akumulatora ma sens?