Dla potomnych: Kałdi poszło w cholerę (tj. do szczęśliwego nabywcy). Poleciały zamki centralnego, potem jeszcze raz ten sam zamek (wadliwy zamiennik, a wcale nie najtańszy), a na końcu - o ironio - auto wywaliło problem tu wspominany, a mianowicie przepalenie segmentu LED w tylnej lampie. To już przepełniło czarę goryczy. Wprawdzie po paru dniach samo się naprawiło - i wtedy właśnie stwierdziłem, że czas pchnąć dziada
póki chwilowo wszystko działa. Nie miałem już więcej nerwów, czasu ani ochoty na nieustanne bujanie się po mechanikach, zwłaszcza że już szykowały się jakieś kolejne sprawy z zawieszeniem, a w powietrzu wisiało kilka kolejnych potencjalnych awarii i usterek związanych z przeszłymi objawami.
Zrobiłem to, co powinienem był zrobić od początku, czyli wziąłem wagena (tak, znowu niemieckiego, ale przynajmniej jest gwarancja i ASO kilometr stąd) w leasing i mam spokój. Odpukać.
Natomiast facet, który kupił moje A6 był zadowolony przez 2 miesiące i 6000 km (no KUR**, ja tyle zrobiłem w rok - włożywszy w auto 30 tys. zł), ale już coś pomarkotniał ostatnio (tak, mam dobre, uczciwe serce i utrzymywałem z nim do niedawna jeszcze kontakt), bo mu zaczęło wywalać błąd niskiego ciśnienia oleju. Starszy facet, ale aktywny zawodowo - serwisuje maszyny CNC, bardzo nieźle zarabia. Swoim poprzednim A6 C5 w TDI nabił 400 tys. km, myślał więc biedak, że ma szczęście do aut. Mój egzemplarz robił wszak dobre wrażenie: zadbany lakier, wszystko sprawne, prywatny właściciel, niewielki udokumentowany przebieg. Nawet jak faceta wyprowadzałem z błędu ("no no, nawet nie muszę chyba czujnika lakieru wyciągać") mówiąc, że auto jest wypadkowe i to mocno, to niespecjalnie chciał słuchać, taki był zauroczony furą. Teraz pewnie stopniowo zacznie mu wszystko się pierniczyć.
W każdym razie te gorzkie żale i życiowe lekcje piszę tu tylko dlatego, bo gdybym sam coś takiego przeczytał zawczasu, to może poszedłbym inną drogą. Moje przesłanie brzmi: jeśli macie życie pozaforumowe, kasę na choćby najtańszy, ale nowy samochód, a leżenie godzinami w garażu czy stodole, uwaleni smarem na leżance warsztatowej ze stojącym obok browarem i laptopem z otwartym
forum Audi nie należy do waszych hobby,
nie kupujcie starych volksdeutschowych gówien marek "premium". Weźcie kredyt na Tipo czy Logana i pie******* system.
Nawet najbardziej wypasiona na świecie fura staje się udręką jeśli ciągle coś w niej wnerwia, albo co gorsza jedzie się nią na wakacje z niepokojem. I nie ma znaczenia czy ma się kasę na serwis czy jej nie ma, największą udręką jest samo szukanie mechanika, który w ogóle będzie potrafił i chciał rzetelnie i trwale rozwiązać problem.