Lewy kierunek, mocniej naciśnięty gaz i już taki kierowca jedzie za Tobą.
Chcę jednak zauważyć, że czarnego lodu nie widać. On raz jest, raz go nie ma. Asfalt może się lśnić, ale prędzej czarny lód poczujesz, niż zauważysz. Można to zaobserwować na kilka sposobów:
1.hamujesz i włącza Ci się ABS, albo (jak nie masz ABSu) to czujesz, że koła się zblokowały,
2.wykonujesz gwałtowne ruchy kierownicą, co w normalnych warunkach powinno sprawić, że auto zachowuje się tak, jakby jechał nim pijak, a tymczasem tylko delikatnie się zabuja - okazuje się, że na lodzie kołom wszystko jedno, czy są skręcone, czy wyprostowane, auto i tak jedzie tam gdzie chce
![Wink ;)]()
3.podczas wyprzedzania, mimo, że nie posiadasz 600 KM, to bez redukcji zabuksują Ci koła, a cały manewr masz wrażenie, że przeprowadziłeś zdrętwiałymi rękoma - nie ma takiego czucia samochodu.
W większości przypadków czarny lód nic złego nie robi kierowcy. Napędzi trochę stracha, aczkolwiek w momencie gdy auto zaczyna nam tańczyć problem jest gdy akurat z naprzeciwka nadjedzie inny kierowca.
Dlatego zachęcam do codziennej zabawy autem w takich warunkach jakie są teraz, albo gorszych. Zabawa polega na pokonywaniu skrzyżowań ze skrętem w prawo o 90 stopni na ręcznym. Oczywiście, mowa o jakichś osiedlowych uliczkach, małych prędkościach i dobrej widoczności, oraz na upewnieniu się, że w razie gdyby poślizg okazał się zbyt duży, to nie zahaczymy o nic dookoła. Ale taka zabawa pozwala poczuć jak zachowuje się auto, jak mamy je wyprowadzić z poślizgu. Gdy zajdzie potrzeba na drodze nie będzie czasu na analizowanie, wtedy liczy się odruch. A nikt nie rodzi się z nabytym odruchem. Co najwyżej niektórym przychodzi to łatwiej niż innym.