11 Cze 2013, 22:09
igortrzy2 to bardzo słuszna uwaga. Uważam, że bierze się to z głęboko zakorzenionego przekonania Polaków o bezawaryjności niemieckich aut, mającego swój początek jakieś dwadzieścia lat temu, gdy faktycznie niemieckie czołgi się nie psuły, bo tam nie miało się nawet co popsuć.
Niestety, jak to z przekonaniami i stereotypami bywa, mimo, że już dawno są nieaktualne, wiara w nie jest nadal żywa. Dlatego "Golf" kojarzy nam się z niezawodnością, bo faktyczne, mk1 i mk2 takie były, mk3, jako już nieco bardziej zaawansowane - przestało być już takie bezobsługowe, a dalej to ten sam szmelc, co wciskają nam wszędzie, bo ktoś się zorientował, że najpierw zarabia się na sprzedaży auta, a potem na jego serwisowaniu.
Co gorsza, w Polsce idzie to w parze z przekonaniem o awaryjności aut francuskich i włoskich (co też się nie wzięło znikąd, ale nie możemy całej palety aut oceniać po jakiejś tam wpadce, bo to zdarza się też często Niemcom) albo o braku dostępności części do japońskich, co być może było prawdą w czasach kiedy Słońce było bogiem.