Bo problem ze zjeżdżaniem z oblodzonej górki polega na tym, że naciśnięcie hamulca powoduje zarzucenie auta, można to oczywiście kontrować, ale w praktyce trzeba mieć gigantyczne umiejętności, żeby się wybronić.
Należałoby zatem zjeżdżać hamując silnikiem, ale też powiedzmy sobie, że to niewiele daje, bo auto tak czy siak nabiera rozpędu (zależy w sumie jakie wzniesienie).
Podjazd pod oblodzoną górkę można próbować na kilka sposobów:
1.Na wariata. Polega na tym, aby bardzo dobrze rozpędzić się przed wzniesieniem, wjedziemy bardziej siłą rozpędu. Ale uwaga! W trakcie tej szaleńczej jazdy na lodzie może zdarzyć się tyle rzeczy, że prawdopodobnie wylądujemy i tak w rowie.
2.Podjazd na jak najwyższym biegu aby zapobiec buksowaniu kół. Koła mają ciągnąć, a nie kręcić się jak wariaty. Można wjechać na buksujących kołach, ale w pewnym momencie można się zdziwić, że stoimy w miejscu mimo, mimo że koła się kręcą.
Generalnie jeżeli nie masz łańcuchów, a widzisz, że nie dajesz rady podjechać to sobie głowy nie zawracaj. Poszukaj innej trasy.
no właśnie ale problem rodzi się wtedy kiedy za tobą są 4 samochody w odległości pół metra jeden od drugiego, co wtedy...
Wtedy też sobie odpuszczasz, starasz się zjechać na tego z tyłu jak najbardziej prosto i cieszysz się, że masz hak z tyłu