REKLAMA
Cześć,
Obecnie posiadam A3 8L z 2002 roku, 1.8t quattro z gazem. Z wyposażenia, to z "ciekawszych" dodatków są xenony (które też zregenerowałem) i szyberdach. Auto posiadam już prawie 2 lata, kupiłem je za około 12 tysięcy i przez ten czas.. włożyłem prawopodobnie drugie tyle.
Przez to czas, miałem już okazję wymienić skrzynię (świeżo po zakupie, nie bawiłem się w pół-środki i zregenerowałem obecną, przy okazji wymienione sprzęgło i poszło 3,5k na start). Wiadomo, w międzyczasie wyszedł jakiś rozrząd, sterownik haldexa, licznik, jakieś zrobienie wydechu, łapy silnika. No ogólnie, to chyba wymieniłem większość rzeczy które mogłyby się zepsuć.
Szykuje mi się powoli wymiana zacisku z tyłu (zaciął się ręczny), z przodu cylinderek lekko zardzewiały więc miałem zamiar wymienić wszystkie zaciski na raz (liczyłem jakieś 600-700 zł za wszystkie zaciski regenerowane, a przynajmniej spokój na długi czas). Ogólnie staram się wszystko sam robić (oczywiście jeżeli czuję się na siłach), więc jakaś oszczędność. Do tego niedługo dojdzie maglownica, więc auto niestety cały czas generuje jakieś koszta (no ale w końcu ma już 20 lat - więc zrozumiałe).
No i tutaj pojawia się dylemat. W przypadku 1.6 by go nie było, ale tutaj trafiła się całkiem spoko konfiguracja, więc ten dylemat jednak jest. Czy według was, jest sens pakować w takie auto kasę? Co prawda mógłbym je sprzedać, dołożyć z 20 koła i kupić coś nowszego, lepszego, ale z drugiej strony włożyłem w obecne auto trochę kasy + mam do niego trochę sentyment. Obecnie mam te ~190km po chipie, więc jakaś tam przyjemność z jazdy jest. Był plan, że jak turbina padnie, to wtedy pewnie poszedłbym już w hybrydę. Autem robiłem około 1,5-2kkm miesięcznie, niedługo pewnie kilometry zmaleją, ze względu na zmianę pracy.
Co myślicie?