a ja wam powiem tak - jazda po śniegu jest bezpieczna. Oczywiście będąc wyposażonym w zimowe ogumienie - najlepiej nie chińskie
![Wink ;)]()
. W skandynawii nie odśnieża się dróg do czarnego - tam śnieg się ubija. Fakt jeżdżą na kolcach, ale kolce pamiętajcie sa przeznaczone do jazdy po lodzie, nie po śniegu. Tak samo jak łańcuchy, pomagają głównie jak jest ślisko, w kopnym śniegu niekoniecznie (bo czasami tak) muszą być pomocne. Opona zimowa jest tak skonstruowana, że ze śniegiem radzi sobie bardzo dobrze. Zresztą prawdziwe opony zimowe to tak naprawdę opony błotno - śniegowe (m+s). Oznaczenie to w USA ma inne znaczenie niż u nas, tamtejsze opony M+S w porównaniu z europejskimi są często dużo mniej "zimowe" i dzisiaj pisze się je na każdym welosezonowym typie amerykańskich opon (czyli najbardziej tam popularnym). Tak czy siak, opona zimowa na śniegu ma zapewniać odpowiednia trakcję, nieważne ubitym czy nie. Na śniegu nieubitym najczęściej przeszkadza nam za niski prześwit (hamuje samochód, który "wisi" na zaspie i opony nie dając rady po prostu się kręcą - taka sama sytuacja może wystąpić na piasku (plaży) i to są właśnie warunki do śniegowych bardzo podobne. Drugim grzechem jest zbyt ostre ruszanie na śniegu - tu trzeba spokoju. Potem tak, można jechać nawet fajnym driftem, ale nie ruszając. Nie bójmy się zasp na poboczach o ile nie są zmrożone. Częsta techniką zimowych rajdów jest "jazda po bandzie" gdzie zaspa trzyma samochód w zakręcie. Zmrożona zaspa uszkodzi samochód. Największym wrogiem kierowcy podczas zimy jest lód - tu nie pomoże żaden stały napęd (wiem bo mam) ani ESP, ABS i co tam jeszcze wymyślicie - pamiętajcie, że wszystkie systemy bazują na hamulcach i na lodzie niewiele potrafią. Tu jedyna metodą u nas zabronioną są kolce - ktoś kto jechał wie że wtedy można jechać prawie jak po czarnym. W naszych warunkach lód najczęściej spotkamy podczas gołoledzi lub na niedbale (nieumiejętnie) odśnieżonych drogach. Zaśnieżona droga jest odśnieżana, ale nie do końca, zostaje mała warstwa, robią się z niej koleiny, placki itp. Kiedy chemikalia już wyparują woda przez nie wytworzona zamarza, tworząc z tych kolein i placków lód. Następnie wystarczy mały śnieg i już tego lodu nie widzimy. Droga robi się potwornie śliska, a my błędnie oskarżamy za to śnieg. Dlatego jestem wrogiem takiego pobieżnego odśnieżania - albo do czarnego w całości (jak w USA albo w niektórych krajach Europy) albo lepiej zostawić ubity śnieg, co pozostanie śniegiem (jak w Skandynawii).