23 Gru 2015, 14:14
Dzień dobry, mam nietypowe (chyba) pytanie. Wczoraj podczas parkowania w bramie porysowalam swój samochód i prawdopodobnie auto drugiego kierowcy. W bramie w której parkuje ,w klatce z oficyny przeprowadzany jest remont. W związku z tym jest " ciasno" gruz, auta dostawcze. Wyjechałam do bramy i po zapoznaniu sie z sytuacja chciałam stanąć utyłem a przodem prostopadle do bramy. W Związku z tym od razu skręciłam ostro w prawo ,bo po lewej stronie był gruz i stało auto tzw wzwyżka ( tyłem do mnie i bramy) sprawdziłam lusterka i zaczęłam cofać i skręcać w lewo,aby stanąć przy garażach. Obok mojego docelowego miejsca stał jeszcze cinkol. W tym czasie wzwyżka na " swojejm stronie" tez zaczęła zawracać chciała wyjechać drugim wjazdem na podwórze. Kiedy stałam już niemal rownolegle z cinkolem spojrzałam znowu do przodu, a facet z tego dużego auta stał dosyć blisko mojego "przodu" i kiwnął mi dwa razy głową jakby się witał , a nie kręcił glową. Popatrzyłam na gościa tez mu kiwnęlam a on odjechał. Trochę zdziwiło mnie to kiwanie...no ale pomyslałam ok. Wysiadam z auta ,a tam cała farba zdarta ze zderzaka! Plus lekko wgnieciony błotnik przy lampie.Masakra jakas, moja pierwsza myśl była taks ze ktoś przywalił mi na parkingu pod szkoła ,gdzie chwile wcześniej stałam. Pojechałam nawet sprawdzić monitoring z tamtego miejsca...wydarzenie miało miejsce wczoraj. Całą noc analizowałam to zajscie, bo przysięgam nic nie poczułam przy parkowaniu! Mogę jedynie przypuszczać, ze to dlatego bo zeby zaparkować w tym miejscu ,trzeba mocniej przygazować ze względu na wzniesienie i duże , nieregularne wystające " kocie łby" i ich braki...do tego w kamienicy kuli, wiercili i bóg jeden wie co jeszcze, a w aucie miałam włączone radio wiec nic nie słyszałam. Mało tego tamten gości , przynajmniej sadze że to ten sam był jeszcze wczoraj wieczorem i nic nie mówił. Dlatego utwierdziłam sie w przekonaniu , że to obtarcie to jednak pod szkołą. Dzis na " trzeźwo" obejrzałam miejsce w którym wczoraj stałam i jest tam pełno mojej farby ze zderzaka...podejrzewam ze przy cofaniu pod górkę musiałam "wślizgnąć" mu sie pod zderzak stad pomimo takiej destrukcji nie było nic czuć i słychać. Swoją drogą facet nie powinien w ogóle tak blisko podjechać ponieważ dopóki ja nie skończyłam manewru nie mógł przejechać na druga stronę podwórka. Podwórko jest wąskie i nie zmieściłby sie. Zastanawiam się co teraz? Dziś nie ma robotników...czy facet zwiał? Poda mnie na policję jako sprawcę? Jego manewr był poprostu bez sensu i tak musiałby zaczekać aż zaparkuje. Ani nie "zatitał" ani nie postukal sie w głowę, a przecież musiał być świadomy zajścia. Co zrobić z tym fantem? Przepraszam za brak polskich znaków i ewentualne błędy , pisze z telefonu