REKLAMA
W niedzielę Robert Kubica po raz drugi w karierze wystartuje w wyścigu o Grand Prix Kanady, siódmej eliminacji mistrzostw świata Formuły 1.
Kierowca teamu BMW-Sauber przed rokiem na torze w Montrealu uległ groźnie wyglądającemu wypadkowi, w wyniku którego całkowicie rozbił bolid.
Po wypadku Kubica trafił na badania do szpitala, ale te nie wykazały poważniejszych uszkodzeń ciała (zwichnął tylko kostkę i był trochę posiniaczony), chociaż kraksa wydawała się bardzo niebezpieczna i dłuższą chwilę zajęło służbom technicznym wydobycie kierowcy z kokpitu.
[youtube]http://pl.youtube.com/watch?v=7Q7hucanHsI[/youtube]
"To jedna z tych rzeczy, których się nie da racjonalnie wytłumaczyć, bo przecież nawet nie złamałem wtedy palca. Myślę, że to wszystko zawdzięczam komuś z góry. U nas w kraju często się mówi: co cię nie zabije, to cię wzmocni. Nie mogę więc narzekać, bo gdybym chciał bezpiecznie żyć, to na pewno nie ścigałbym się w Formule 1" - powiedział polski kierowca.
Ubiegłoroczny wyścig odbył się 10 czerwca, a feralne okazało się 27. okrążenie, na którym Kubica próbował wyprzedzić Włocha Jarno Trullego. Wtedy doszło do kontaktu z pojazdem Toyoty i bolid Polaka uderzył z prędkością ponad 260 km/h w bandę, a następnie przekoziołkował kilkadziesiąt metrów.
"Montreal to bardzo sympatyczne miasto, a ten wyścig, mimo tego pechowego wypadku, jest dla mnie wyjątkowy, w znacznej mierze za sprawą niesamowicie entuzjastycznie reagujących kibiców. Ten tor bardzo mi odpowiada, bo jest tam sporo odcinków zmuszających do nagłego hamowania, a to otwiera drogę do wielu ataków" - powiedział Kubica, który po sześciu eliminacjach zajmuje czwarte miejsce w MŚ kierowców z dorobkiem 32 punktów.
Polak traci cztery punkty do lidera klasyfikacji - Brytyjczyka Lewisa Hamiltona z McLaren-Mercedes, trzy do broniącego tytułu mistrza świata Fina Kimiego Raikkonena oraz dwa do drugiego kierowcy Ferrari - Brazylijczyka Felipe Massy.
W tym roku rywalizacja na torze im. Gillesa Villeneuve'a w Montrealu toczyć się będzie po raz 30., a będzie to jednocześnie 40. Grand Prix Kanady.
Po raz pierwszy wyścig ten rozegrano w 1967 roku, na torze w Mosport Park, koło Toronto, podobnie jak siedem innych w latach 1967-77. Dwukrotnie kierowcy przenosili się na Mont Tremblant pod Montrealem, zanim na stałe Formuła 1 zawitała na obecną arenę zmagań w 1978 r.
Tor w Montrealu jest usytuowany na wyspie, znajdującej się niemal w samym centrum metropolii. Po środku znajduje się malowniczy staw. Najbliżej wody usytuowana jest prosta startowa, z przylegającymi do niej boksami i garażami.
Gilles Villeneuve Circuit - nazwany imieniem najlepszego kanadyjskiego kierowcy - położony jest pomiędzy olimpijskim torem wioślarskim i Bulwarem St. Lawrence, a wyspą połączoną z resztą miasta licznymi podwieszanymi mostami i linią metra.
GP Kanady na trwale zapisała się w historii Formuły 1, ponieważ była pierwszą przerwaną przez ulewne opady deszczu. W 1971 roku kierowcy musieli skończyć rywalizację po pokonaniu 64 z 80 okrążeń toru. Właśnie w Montrealu po raz pierwszy w wyścigu zastosowano "samochód bezpieczeństwa" - w 1973 r.
W 1999 r. doszło tu do bezprecedensowego zdarzenia: wyścig zakończył się, gdy na torze był "samochód bezpieczeństwa", po kraksie Niemca Heinza-Haralda Frentzena.
Pierwszy wiraż - im. Ayrtona Senny da Silvy - za linią startową jest najbardziej pechowym miejscem toru. W 1999 roku doszło na nim do najpoważniejszej kraksy w historii tego wyścigu, w której uczestniczyło pięciu kierowców.
W niedzielę kierowcy będą mieli do pokonania dystans 305 270 m, 70 okrążeń po 4361 m. Przed rokiem właśnie w GP Kanady pierwsze zwycięstwo w karierze odniósł Hamilton, wyprzedzając Niemca Nicka Heidfelda z BMW-Sauber i Austriaka Alexandra Wurza z ekipy Williams-Toyota.
PAP