Cześć wszystkim.
Od niedawna jestem posiadaczem Renault Laguny I, 2000r., 1.9 DCI. Po zakupie i zrobieniu kilku mechanicznych spraw wykonałem pełny serwis klimatyzacji, ponieważ poprzedni właściciel w ogóle jej nie używał. Wymieniłem filtr kabinowy, zrobiono czyszczenie, ozonowanie i nabicie (weszła maksymalna ilość czynnika - 700g, było po prostu puściutko). Mechanik stwierdził, że po tym, co widział wtedy klimatyzacja jest w pełni sprawna, zalecił jednak po jakimś czasie przyjechać na kontrolę żeby sprawdzić, czy wszystko działa sprawnie, nie ma żadnych nieszczelności itd. Pojechałem więc wczoraj (po miesiącu od serwisu), pan wziął swoją ultrafioletową lampę, pooglądał coś tam w okolicach spodu auta od przodu i stwierdził, że zaczyna "puszczać" chłodnica klimatyzacji. Powiedział, że za niedługo klima po prostu przestanie działać. Zaproponował dwa rozwiązania:
1. wprowadzenie uszczelniacza - koszt 190zł, powiedział że nigdy z tym nie wiadomo, ale powinno to załatwić sprawę na jakieś 2 sezony,
2. wymianę chłodnicy klimatyzacji - gdy zapytałem o cenę, powiedział, że musiałby dokładnie sprawdzić, ale pewnie będzie to koszt rzędu 400-500 zł.
Powiedział, że jeśli chcę decydować się na uszczelniacz, to już, bo jak chłodnica całkowicie padnie to możliwa będzie tylko jej wymiana.
Co o tym sądzicie? Na co się decydować? Jest sens w ogóle próbować z tym uszczelniaczem? Jak w ogóle takie uszczelnianie działa?
I czy cena którą podał za chłodnicę jest adekwatna do cen rynkowych, czy może samemu gdzieś takiej chodnicy poszukać?
Czy nie zrobienie tego może mieć wpływ na funkcjonowanie czegoś innego w samochodzie, niż tylko klimy?
Z góry dzięki za zainteresowanie
![Uśmiechnięty :)]()
.