Marcin-88 napisał(a):Witam, to już moja druga prośba o pomoc na tym forum. tym razem dotyczy alternatora i ładowania.
Zacznę od kontrolki ładowania, która odkąd mam samochód, nigdy nie gasła do końca (pomimo ładowania 14,6 - 14,8 V). Jednak ostatnio zauważyłem na wbudowanym woltomierzu, że owe ładowanie się pogorszyło. Stało się tak z chwilą zmiany klimatu na bardziej deszczowy. Sprawdziłem miernikiem i co się okazuje: z podłączonym akumulatorem bez obciążenia (np. światłami) ładowanie wynosi 13,2 V (o ile wiem prawidłowo powinno być od 13,9 do 14,5). Z włączonymi światłami spada do 12,8 V. Natomiast jak odłączę klemy od akumulatora, ładowanie podskakuje powyżej 14,7 V. Zasięgnąłem języka odnośnie tej nieszczęsnej kontrolki - najwięcej osób wskazywało na uszkodzony regulator napięcia. Więc wykręciłem alternator, sprawdziłem szczotki (ok. 1,5 cm długości), wymieniłem regulator, osuszyłem alternator (gdy wykręciłem szczotki, zauważyłem, że są wilgotne, tak jakby alternator dostał porządnie wodą z kałuży), założyłem z powrotem i naciągnąłem pasek. Problem się nie rozwiązał. Ani ładowanie nie podniosło się, ani kontrolka nie gaśnie całkowicie. Kupiłem nowy akumulator, bo stary już nie dawał rady (stary: 125 AH i 690A, nowy 115AH i 890A), ale wciąż jest tak samo jak było. Dlatego zwracam się do Was , gdyż nie chcę rozwalić nowego akumulatora.
Co radzicie ? W skrócie: głównym problemem jest za niskie ładowanie. Alternator, który posiadam jest dokładnie takiego typu, jak na zdjęciu w linku:
http://www.moto-trans.koszalin.pl/image ... _EX.30.jpgPozdrawiam
Miałem identyczny objaw w moim Poldoroverze, gdy po naprawie alternatora (przebiło radośnie dwie z trzech diod dodatnich prostownika alternatora) wziął się za naprawę jego "szpecjalista" i tak naprawił, że w jakiś magiczny sposób doprowadził do zwarcia pomiędzy diodami dodatnią i ujemną na jednej fazie alternatora, co spowodowało że ta faza się "podwędziła", tj. poszedł przez nią prąd z akumulatora aż się ona zagrzała i pokrzywiła.
Dalej za naprawę wziąłem się już sam, wymieniłem zespół prostownika (koszt 40 PLN, Lucas, oryginał) i profilaktycznie, regulator napięcia (koszt 45 PLN, też Lucas).
I pomimo tego, że wszystkie elementy alternatora były OK, NAPIĘCIE ładowania przy pracy silnika bez obciążenia (światłami) było jakieś 13.8 V a po włączeniu krótkich świateł, spadało do jakichś 13.5.
Efektem tego była konieczność co jakiś tydzień-dwa, podładowanie akumulatora oraz czasami, problem z rozruchem, z ww. oczywistych powodów.
Dziwiło mnie to, gdyż wszystkie diody prosownicze były OK, to samo diody wzbudzania, a także nie było przebić do masy na uzwojeniu twornika (wirnika) i stojana.
Wg mnie, winę za takie działanie ponoszą przebicia międzyzwojowe na ww. fazie stojana, którą zwędził ww. "szpecjalista" od psucia samochodów. Efekt tego - zmniejszona moc na tej fazie i sumarycznie, mniejsza moc (prąd) alternatora, a od tego, za duży spadek napięcia pod obciążeniem.
Efekt pracy lampki ładowania też był identyczny, w nocy dopiero zauważalny i nasilający się przy większym obciążeniu alternatora. Lekkie, ledwo co zauważalne żarzenie się żarówki od kontroli ładowania.
Zmieniłem alternator na kupiony, pewny z Allegro i jak ręką odciął, ładowanie zaraz po rozruchu silnika - 14.5 V, po włączeniu świateł jest jakieś 14.3 - 14.2 i nie spada nigdy do wartości mniejszej, jak 14 V.
Pierwotny alternator rozebrałem i jeszcze raz sprawdziłem - wszystkie diody prostownicze OK, diody wzbudzania OK, brak przebić do masy na uzwojeniach, sprawny regulator - a jednak napięcie ładowania mniejsze.
Moja hipoteza, której nie mam jak sprawdzić to, jak wspomniałem, przebicia międzyzwojowe na co najmniej jednej fazie stojana, tej zwędzonej, oczywiście. Bada się to specjalną maszyną indukcyjną, przebicia te powodują grzanie się uszkodzonego obwodu, tzw. prądy wirowe, szkodliwe zjawisko w maszynach elektrycznych.
Szczera dyplomacja jest tak prawdziwa jak sucha woda albo drewniana stal. J. Stalin.