REKLAMA
Witam.
Jeżdżę służbowym Mercedesem Sprinterem 208D 2.3 Diesel.
Wczoraj odpaliłem go za 2gim razem (nie ma aż tak źle z nim, wyczekuje do nagrzania świec - aż kontrolka zgaśnie i daje delikatnie gazu i daje radę). Była mroźna noc -15*. Na postoju odpalony stał z 10min a potem ruszyłem jak zwykle autostradą z pracy do domu.
W połowie trasy wydarzyło się coś po raz pierwszy. Jadąc ok. 100km/h w pewnym momencie samochód zaczął przyhamowywać. Próbując dodać gazu, za każdym razem drastycznie mnie zwalniało. Trzymając delikatnie gaz przy 70-80 km/h uspokajało się i jechał normalnie. Dłyższy czas jechałem z tą prędkością, aż postanowiłem znowu przyspieszyć i po paru sekundach przy 100km/h znowu zaczął robić to samo (do tego pod górkę teraz było z tirem na "d..."). Jakoś dojechałem do upragnionego \zjazdu i przy próbie redukcji biegu, zgasł mi na łuku. Heblowałem go 3 razy nim odpalił na nowo i tak już dojechałem do domu jadąć max 70km/h (było ok).
Nie jestem mechanikiem, ale interesują mnie takie zdarzenia.
Na początku myślałem, że może hamulce pozaciskane, lecz po tym zgaszeniu auta i stwierdzeniu, skoro jedzie 80km/h normalnie - odrzuciłem tą tezę.
Przed domem pomyślałem, że może to przez nieszczelność pokrywy filtra powietrza. Jeżdżę tak już ze 3 miesiące, mechanik ułamał jedną klamrę mocującą deko pokrywy i podczas jazdy słychać, że bardziej buczy pod maską, bo filtr jest niestabilny. Jednak dopiero wczoraj nastąpiły takie "przerwy" w jeżdzie.
Czy to jednak lewe powietrze (szpara jest dość mała no ale..) może być przyczyną?
Pytam bo za 2h jadę znowu do roboty i auto "musi" jechać bo nie ma zastępczego.
Możę inna przycyzna?
Mimo, że się rozpisałem, chciałem dokładnie przekazać co się działo.
Dziękuję z góry za odpowiedź.