17 Mar 2009, 17:22
Witam, wczoraj w godzinach nocnych spotkała mnie nie nazbyt miła sytuacja. Jechałem dwupasmową drogą wylotową z miasta (nieoświetloną) ze sporo wyższą niż dopuszczalna predkością. Po drugiej stronie drogi zauważyłem auto na awaryjnych- myslę- policja stoi i w tym momencie, gdy mijam wysokość postoju tego auta wyskakuje chłop z czerwoną latarką i macha (zakładam, że policjant bo radiowozu nie zauważyłem...). Przeleciałem koło niego tak ze 140km/h może troszkę szybciej i zwolniłem, ale- tu przyznaję się bez bicia...nie zatrzymałem... Początkowo chciałem zawrócić do nich, ale po przejechaniu ok 1km do zawrotki i nie widząc nic za sobą, pojechałem dalej (szczególnie, że tak czy inaczej musiałem z głównej drogi zjechać, a do domu daleko nie było...). Innych aut, które ewentualnie chcieliby zatrzymać nie było... Wiem co ewentualnie mi grozi za powyższe wykroczenie, ale:
1) czy można liczyć, że policja "olała sprawę" (nie wiem czy odczytali numery, jechałem dość szybko, ciemno bylo...)?
2) jak długo zajmuje im namierzenie auta i kontakt (gdy numery znane)
3) czy sprawa od razu ląduje w sądzie?
4) nawet jeśli auto namierzone, to jak potwierdzą, że ja byłem kierującym? z założenia jako właściciel auta jestem winny i mam udowodnić niewienność czy to oni muszą winę?
Będę bardzo wdzięczny za pomoc! Pozdrawiam