kamol15 napisał(a):rzeczywiście wrócę do pierwszego założenia: NA LATA
Prawdę mówiąc przy tym założeniu nie powinieneś kupować żadnego nowego auta
![Uśmiechnięty :)]()
Wielu moich znajomych jeździ autami wprost z salonów i po zakończeniu gwarancji (a często jeszcze w trakcie jej trwania) zaczynają dziać się cuda - wymiany skrzyń, silników, sprzęgieł, przekładni są na porządku dziennym, a elektronika żyje swoim życiem. Dodam, że tyczy się to również aut koreańskich i japońskich.
Jako ciekawostkę podam, że moja firma kupiła w maju do floty nowe Astry K 1.4 125KM i już w jednym musieliśmy wymieniać silnik z uwagi na uszkodzony tłok, w kolejnym jest podejrzenie podobnej awarii, a jeszcze inna wracała z trasy na lawecie już dwukrotnie.
Kolega niedawno nie miał jak wrócić z wakacji z Włoch świeżo kupionym Outlanderem. Inny holował salonowe X5 z Austrii. Dużo by opowiadać
![Uśmiechnięty :)]()
Sam się dziwie jakim cudem moja Golfina zrobiła 10 tys. km i silnik jeszcze nie wybuchnął
Generalnie to nie jest tak, że należy unikać jedynie VAGa, bo reszta jest ok. Każde jedno auto po upływie okresu gwarancji jest potencjalną miną, która może zasiać spustoszenie w portfelu.
Warto skupić się wg mnie na autach z jak najdłuższą gwarancją, poczytać opinie o jakości serwisów w swojej okolicy. No i brać pod uwagę nie tylko wyimaginowaną (bo jednak w przypadku Ibizy, która jest całkowicie nową konstrukcją bardzo wróżymy z fusów) awaryjność, a to co auto sobą reprezentuje, jak przyspiesza, jak amortyzuje nierówności, jak jest wyciszone itp.
Można kupić niewygodną, podskakującą i skrzypiącą puszkę, której jedynym atutem (w opinii wróżbitów) jest to, że się nie popsuje i można kupić świetny samochód, którego jedyną wadą jest to, że na pewno (również w opinii wróżbitów) rozleci się na kawałki od razu po wyjeździe salonu. Jak jednak wiem z autopsji największe rozczarowanie pojawia się wtedy, gdy ta niewygodna, podskakująca i skrzypiąca puszka zaczyna się psuć.