REKLAMA
Witam,
Olałem ten temat, ale jednak muszę się zainteresować, bo ludzie zaczęli mi truć, ale do rzeczy.
Generalnie mamy absurdalne prawo, mówiące, że czy samochód jeździ czy stoi, to opłaty muszą być. Ale tu sprawa się trochę komplikuje.
Zaczynając od początku - około dwa i pół roku temu kupiłem samochód. Pojeździł nieco ponad 2 miesiące i stwierdziłem, że nawet nie opłaca się go dalej "robić", więc stanął jako element krajobrazu podwórka. Za jakiś niedługi czas ubezpieczenie się skończyło, przegląd też ale mniejsza z nim, no i jako że nie traktowałem całej sprawy poważnie, po prostu to olałem. Na dobrą sprawę nie oszukałem nikogo, bo nie korzystam z tego samochodu (co jest do potwierdzenia, bo stoi obrośnięty, z flakami, bez foteli i ze śmietnikiem w środku), więc na moją logikę nie powinienem ponieść jakiejś kary, ale w końcu się nie znam.
Ok, teraz trochę istotniejszych konkretów - jest to samochód rocznik 91, 1300 pojemność (o ile ma to znaczenie) i dałem za niego 1000pln, tyle też jest w umówie (to podobno ma znaczenie). Ubezpieczenie jak się skończyło, tak już nie przedłużałem go ani razu, to samo z przeglądem (którego i tak by już nie przeszedł). Samochodu nawet nie zdążyłem przerejestrować na siebie, cały czas jest na poprzednich blachach. Osoba od której kupowałem samochód, z tego co słyszałem, wyrejestrowała go z siebie (w sensie zgłosiła sprzedaż). Wychodziłoby na to, że nie jest aktualnie zarejestrowany na nikogo? Nie wiem czy podawała urzędowi moje dane, nie znam się na tym. Do tej pory nikt nie dzwonił, nie przyszedł żaden list, do tej pani podobno to samo. Nie wiem co mogłoby mieć tu jeszcze znaczenie.
Generalnie po ofertach które dostawałem, padła już decyzja, że oddaję go na złom. Zazwyczaj w takiej sytuacji trzeba wyrejestrować samochód. Poszedłbym z tym po prostu do urzędu, tylko boję się, że ktoś może się przysapać. Co o tym myślicie?
pozdrawiam