30 Mar 2012, 10:02
Cześć,
Sam "prawie" kupiłem "polskiego" Forda Focusa 2007 w maksymalnej wersji wyposażenia za 15 tys., którym koleś rzekomo wyjechał do Irlandii. Zdzwił mnie jedynie fakt, iż nie porozumiewał się po polsku, a kiedy zrezygnowałem z zakupu, wystawił auto ponownie - tym razem w Anglii i z innego nazwiska - po ponownej prośbie o wytłumaczenie jego historii, e-mail o identycznej treści.
Sprawą trochę się zainteresowałem i dotarłem do osób, które nie tyle odpowiadają za samo oszustwo, co zostali skazani za nieświadome w nim uczestniczenie - głównie studenci, chcący sobie dorobić. Na portalach z ofertami pracy, a w szczególności na forach studenckich, często pojawiają się oferty w stylu:
"Zatrudnię młodą i dyspozycyjną osobę do obsługi przelewów w Polsce. Reprezentuję firmę z UK (bądź innego kraju), która nie dysponuje polskim przedstawicielstwem, jednak jesteśmy realnie zainteresowani tym rynkiem. Praca polega na przelewaniu kwot otrzymanych za wykonane w Polsce usługi na nasze zagraniczne konta. Wymagane posiadanie rachunku z obsługą międzynarodową. 5-10% prowizji brutto - tylko u nas zarobisz nawet 10 000 miesięcznie!"
Interesujące, prawda? Zwłaszcza dla potrzebujących nagłego zastrzyku gotówki naiwniaków. Realne dane firmy (która rzeczywiście istnieje, zazwyczaj w stanie upadłości, bądź jest to mały zakładzik na zadupiu o niczym nie wiedzący, jednak z oszustami nie ma nic wspólnego), ciągły kontakt (nawet telefoniczny, jednak z kart typu pre-paid bądź podstawionych numerów osób trzecich), ba, nawet niektórzy oferują umowę (która zazwyczaj nigdy nie dociera - proponują rozpoczęcie pracy jeszcze przed jej dotarciem bądź tzw. "okres próbny" po którym ma nastąpić podpisanie) - nic tylko się zgłaszać.
Jak to wygląda w praktyce? Delikwent jest informowany przez pracodawcę o otrzymaniu znacznej sumy pieniędzy od polskiego klienta (jeżeli komuś nie wydało się dziwne to ogłoszenie wcześniej - przecież teraz bez problemu klient z Polski może sam wysłać przelew do Anglii, bez pośredników - kto powierza znaczną sumę obcej osobie?), które musi przelać na konto zagraniczne "firmy". Z racji, iż dane teleadresowe nie mają większego wpływu na cel przelewu, zazwyczaj są to dane realnej firmy z Brytanii, z numerem konta na Kajmanach bądź częściej - za wschodnią granicą UE. W ten sposób ślad kwoty się urywa, a z zagranicznego konta są one przelane dalej przez kolejnego naiwniaka bądź przejęte bezpośrednio przez złodzieja. Już po jednym takim przelewie pieniądze zostają wyprane, a europejska policja ma związane ręce. Numery kont na bieżąco się zmieniają, są to zazwyczaj konta założone w bankach internetowych, na fałszywe dane, tylko w celu uzyskania natychmiastowego numeru. Naiwniak obsługuje nawet po kilkanaście takich przelewów miesięcznie po czym okazuje się, że za żadne nie dostał wynagrodzenia. Co więcej - polski klient otrzymuje pełne dane teleadresowe naiwniaka, który przez oszusta przedstawiany jest jako oficjalny przedstawiciel, co tylko wzbudza zaufanie.
Podałem przykład z polskim studentem i brytyjską firmą. W praktyce takie oszustwa zdarzają się z wykorzystaniem firm i pośredników z innych krajów, jednak sposób "na Polaka" jest najpopularniejszy. Ostatnio był o tym nawet reportaż w TV.
Nie trzeba być superszpiegiem, żeby w ten sposób nieźle sobie dorobić. Taki oszust to po prostu bardziej kumaty koleś (najczęściej jeden), który ma trochę więcej wolnego czasu na zorganizowanie czegoś takiego - nawet w niecały tydzień jedna osoba może stworzyć pełną siatkę kont z opisaną przeze mnie "obsługą" operującą w większości krajów Europy. Typek, który Cię oszukał, może fizycznie pochodzić zewsząd, z Afryką, Chile i Grenladnią włącznie. Wiem, że zabrzmi to dziwnie, ale bardzo często w ten sposób finansują się somalijscy piraci, chociaż oni skupiają się raczej na rynku amerykańskim - zasłyszane w wywiadzie z jednym, który swego czasu wyemitowało Discovery.
Na chwile obecną odzyskanie pieniędzy jest praktycznie niemożliwe, chociaż z tego co do mnie dotarło, NATO czy tam ONZ organizuje specjalną grupę reagowania na ogólnoświatowe przestępstwa internetowe (i ma tu na myśli realne przestępstwa, a nie byle hackerów czy piratów), co w takich sprawach może ukrócić macki oszustów.
Problem jest tak powszechny na świecie, iż wykrycie sposobu organizacji i struktur takich grup zajęło mi 2 dni googlania po polskich i zagranicznych stronach, głównie specyficznych forach. Sprzedaż fikcyjnych towarów to najpopularniejsza forma oszustwa internetowego, mniej popularny jest nawet phishing.
To tyle, współczuję utopienia kasy. Niemniej jednak - walcz o swoje!