Trzeba zacząć od tego, że komisant jest profesjonalnym sprzedawcą i w świetle prawa po prostu MUSI wiedzieć co z danym samochodem jest nie tak. Nie musisz się przejmować zapisami w umowie ograniczającymi albo znoszącymi odpowiedzialność komisu za wszelkiego typu wady - komis ponosi za nie pełną odpowiedzialność!
Co się stanie gdy mimo zapisu o bezwypadkowości auto okaże się tłuczone? Wtedy możesz żądać:
1. naprawy lub wymiany samochodu albo wadliwej części,
2. jeśli to nie przyniosło efektu albo nie jest możliwe - obniżenia ceny lub odstąpienia od umowy i zwrotu zapłaconej kwoty
BTW: kupując w komisie Renault Megane odbyłem jazdę próbną, a gdy byłem już prawie pewien że wezmę to auto, pojechaliśmy na stację diagnostyczą. O ile wyniki ze standardowej ścieżeczki miałem na piśmie, o tyle wyniknął problem z analizą spalin i "podobno" nie dało się wydrukować jej wyników. Diagnosta powiedział, że wszystko jest OK i auto kupiłem. Po 3 miesiącach okazało się, że silnik jest do remontu, bo palił mi litr oleju na 700km. Popełniłem 2 błędy:
1) zgodziłem się na badanie na stacji zaproponowanej przez komisanta
2) nie miałem wyników analizy spalin na papierze - gdybym je miał, to mógłbym na ich podstawie domagać się obniżenia ceny, za co plułem sobie później w brodę.
Megankę na szczęście sprzedałem i kupiłem Nissana - co do usterkowości nie ma porównania
Chociaż komfort jazdy w Megance był rewelacyjny, Primera jest trochę za twarda