REKLAMA
Witam!
W moim Poldku Caro Plus GLi nastąpiła seria niewinnych usterek po, których to silnik a raczej jego zapłon zaczął się dziwnie zachowywać, oto chronologiczny opis:
1. Uszczelniłem nieszczelny zbiornik wyrównawczy płynu chłodzącego, po przejechaniu kilkudziesięciu km rozsypał się pod wpływem ciśnienia (tworzywo zestarzało się było kruche), zalało silnik płynem od strony wydechu, głównie alternator.
2. Nowego zbiorniczka nie wytrzymała skorodowana / utleniona aluminiowa chłodnica (można ją w dolnej części przedziurawić palcem).
3. Zamontowałem mosiężną chłodnicę z jednym wentylatorem z drugiego auta, przejechałem kilkanaście km.
4. Następnego dnia po odpaleniu nie było ładowania, padły diody (może zalanie płynem im pomogło dokończyć żywota).
5. Zamontowałem więc alternator z drugiego samochodu (to mój magazyn części) ładowanie wróciło do normy.
W tym momencie zaczął się problem, po przejechaniu kilku km, silnik zaczął przerywać w tym momencie zapalała się na moment kontrolka check-engine po wysprzęgleniu obroty spadały do granicy zgaśnięcia silnika lub rosły do ok. 1200-1500 (identyczne objawy na gazie i na benzynie).
Poldek starał się mimo wszystko o własnych siłach dojechać do domu, niestety było z nim coraz gorzej, na odcinku około 3 km zgasł trzykrotnie, po udanej ostatniej próbie odpalił szarpiąc i strzelając w wydech dojechał już jedynie rozpędem na miejsce.
Po wystygnięciu silnika odpalił bez problemów pochodził chwilę i objawy zaczęły się powtarzać (gaśnięcie, spadek obrotów lub zwiększenie obrotów), poruszenie jakąkolwiek wiązką przewodów powodowało jego gaśnięcie.
Kilkukrotne próby uruchomienia po ostudzeniu były identyczne, zauważyłem jednak, że
temperatura silnika nie miała tu większego znaczenia raz zaczynał przerywać przy 50 stopniach, innym razem chodził płynnie nawet po kilkukrotnie włączonym wentylatorze
dało się go natomiast zgasi poruszając wiązką przewodów od strony EEC na prawym nadkolu lub przewodu od czujnika położenia wału.
(logicznie myśląc to powinna być uszkodzona wiązka, lecz nie dałem się na to nabrać gdyż kiedyś podobny problem miałem w Skorpionie jak padł generator Halla).
Sprawdziłem czujnik temperatury, położenia wału, położenia przepustnicy wszystko wg
normy, poprawiłem / oczyściłem wszystkie połączenia elektryczne dla pewności
założyłem na 100 procent sprawną cewkę zapłonową, świece i przewody wysokiego
w idealnym stanie, ładowanie w normie.
W tym momencie mnie olśniło, że jak wymieniłem alternator to nie założyłem
kondensatora przeciwzakłóceniowego, jego montaż zajął kilka minut jako, że alternator
od starszego Poldka nie posiadał opcji jego przykręcenia.
Po w/w operacji praca silnika wróciła do normy, całodzienne kilkunastokrotne próby
zmuszenia go do niepoprawnej pracy były niemożliwe, silnik pracował wręcz idealnie
przełączanie gaz / benzyna i na odwrót ideał.
Niestety następnego dnia po przejechaniu ok. 8 km, zaczęły się podobne objawy z tą
różnicą, że silnik nie gaśnie lecz dalej potrafi na moment przerwać, spadają lub wzrastają
obroty na biegu jałowym, strzeli w wydech.
Może ktoś z Szanownych miłośników Poldków miał podobny problem lub potrafi coś
doradzić zwłaszcza, że autem, które bez ostrzeżenia odmówi posłuszeństwa np. na
skrzyżowaniu jazda nie należy do zbyt komfortowych psychicznie. Dziękuję