REKLAMA
Do stworzenia tego poradnika skłoniły mnie dwie rzeczy. Pierwsza to fakt, że na nasze forum trafia sporo osób, które chcą kupić auto w przysłowiowej "cenie średniego roweru" do dojazdów do pracy, szkoły, czy też jako pierwsze auto w celu rzeczywistej nauki jazdy po zdobyciu uprawnień. Druga, w sumie ważniejsza kwestia - do niedawna jako pracownik "fabryki snów", jak można nazwać komis samochodowy, spotykałem się zarówno z klientami na takie "strupki" jak i z takimi autami. O klientach na taki towar można by napisać kilka jeśli nie kilkadziesiąt dość grubych książek Co do aut również mnóstwo kwestii jest bardzo ważnych, jednak te kwestie można dość łatwo usystematyzować, aby później zawrzeć w takim jak ten poradniku. Mam nadzieję, że komuś przyda się moja wiedza. Ba, może powstanie też więcej poradników!
A więc bez zbędnego gadania, pochylmy się nad kupnem taniego auta. Serdecznie zapraszam do lektury.
Chcę kupić tanie auto. Gdzie mam szukać?
Potencjalnym nabywcom już na początku rzuca się kłody pod nogi - gdzie szukać takiego auta i na jakie ogłoszenia zwracać uwagę?
Fakt, sprawa jest dość złożona. Dzięki rozwojowi technologii oraz komunikacji mamy przeróżnej maści portale aukcyjne, zawierające ogłoszenia lokalne, jednak mało kto pamięta o tradycyjnych ogłoszeniach drobnych, zamieszczanych w prasie czy w miejscach często uczęszczanych jak tablice ogłoszeń w mieście, słupy, latarnie. W skrócie taki oldschoolowy OLX Wbrew pozorom tradycyjna forma sprzedaży nie stoi na przegranej pozycji. Dlaczego? Spieszę z wyjaśnieniami.
Dzięki takim właśnie ogłoszeniom istnieje bardzo duża szansa na to, że kupimy auto od przysłowiowego starszego pana, który auto niczym członka rodziny hołubił, dbał i nakrywał kocem. A to już połowa sukcesu, bo odejdzie nam troska o stan blacharki - takie auta najczęściej nie są jeżdżone zimą, a jeśli już ów starszy pan jeździł w porze roku ukochanej wszystkim osiedlowym drifterom, zazwyczaj podwozie ma na sobie grubą warstwę "farby okrętowej". Czemu jednak tylko połowa sukcesu? No cóż, samą blachą nie pojedziemy, a technicznie bywa różnie. Sam byłem świadkiem pewnej przekomicznej sytuacji, kiedy to w celach służbowych pojechałem z klientami do oddalonej o kilka km ASO Fiata, gdzie starszy pan wykonując manewry swoim Punto, mówiąc delikatnie, korzystał z górnego zakresu obrotomierza, po czym wszedłszy na stację zaczął się żalić mechanikom, " eee no paaanie, kurde, w tych Fiatach to robią słabe sprzęgła. Panie, na obecnym zrobiłem 5tyś km i już do wyrzucenia". Niestety, oddaliłem się z miejsca akcji i nie uchwyciłem dalszego przebiegu rozmowy, ponieważ głośny śmiech byłby dużym nietaktem wobec tego pana
W następnej kolejności warto pochylić się nad ogłoszeniami lokalnymi zamieszczonymi na portalach typu OLX, Gumtree, sprzedajemy.pl i tym podobnych. Dlaczego? Ponieważ z dość dużą dokładnością możemy określić interesującą nas lokalizację. Za przemawia również fakt, że wybór "strupków" jest przeogromny. Należy jednak mieć się na baczności, ponieważ interes wyczuli tutaj handlarze, którym nie wystarcza już allegro. No właśnie:
Mówisz żeby brać prywatnie, a po komisach stoją takie ładne auta, bez rdzy, czyste, bez wkładu?
Jasne, "fabryka snów" zrobi auto pod klienta, jak w Bentleyu czy innym Rollsie...
Z doświadczenia oraz moich przemyśleń stwierdzam, że gdybym w przyszłości prowadził taki biznes, ogłoszenia o pracę zamieszczał bym mniej więcej takiej treści: " komis samochodowy przyjmie na staż studentów socjologii/psychologii ". Naprawdę, nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że jest to tak barwny świat, w którym każdy przypadek, yyy przepraszam, klient, jest kompletnie inny. W zasadzie wspólnym mianownikiem jest tylko to, że każdy wymaga tzw igły, czyli auta w stanie salonowym, za cenę roweru niezbyt wysokiej klasy - dla chętnych podam kilka przykładów w trakcie dyskusji.
Komisy, tudzież ładniej sformułowane "salon samochodów używanych" nie są jak wszyscy wiemy organizacjami non-profit. Zarobek musi być na wszystkim, bo już czekają niezapłacone rachunki, pensje dla pracowników (oddzielny temat...), samą wodą auta nie odpicujesz, a i jakieś zakupy w celu poszerzenia oferty by się zdały. Łańcuszek zdarzeń wygląda mniej więcej tak:
kupuję bardzo tanio => bardzo mało inwestuję => oddaję auto ponownie do obrotu, jednak poniżej średniej rynkowej, wliczając w to swój zarobek.
Tak więc zarabia się na wszystkim - na przysłowiowym Matizie i ładnym oraz nowoczesnym Volvo z kilkoma wadami technicznymi. O ile w przypadku droższych aut tolerancja klientów jest dość duża, tak jeśli mamy na myśli pierwszą grupę, nazwijmy ją dla potrzeb poradnika "Grupą Matiza" (brzmi to jak najmniej groźna grupa przestępcza ever... ) nie jest to tak oczywiste.
Ceny Grupy Matiza w skupie rzadko przekraczają tysiąc złotych. No ok, za ładnego z gazem można dać te 1.5tys ale to już z pewnym bólem. Ba, był taki przypadek, że przy wymianie Astra F klienta, bez rdzy, z bogatym jak na Astrę F wyposażeniem i gazem kosztowała...500zł. Auta wyglądają najczęściej jak siedem nieszczęść po starciu z kibolami. Trzeba wykazać się nie lada precyzją oraz spostrzegawczością, aby w momencie "przygotowywania do sprzedaży" nie przeoczyć tak istotnych dla eksploatacji odprysków wielkości pół paznokcia, bo od razu wybuchnie wojna, nieporównywalnie bardziej brzemienna w skutki niż ta z lat 1939-1945.
Podejmowanie takich środków w aucie za 3tys??
Taśma maskująca, szpachel, struktura, Cif nie kosztują tak dużo...
Jakich marek najlepiej szukać?
Nie szukaj konkretnej marki. Najważniejsze jest to, aby auto jeździło i trzymało się w miarę całości. Lepsze DU od dziadka niż BMW po osiedlowej mafii.
W sumie masz rację... A więc jeśli mam już wytypowane ogłoszenia od prywatnych właścicieli na co zwracać uwagę? Jak to w ogóle rozegrać?
W tym miejscu pozwolę sobie zmienić formę na bardziej czytelne punkty:
1. Chwytam za telefon i dzwonię na nr podany w ogłoszeniu.
2. Wypytuję się go o każdą najmniejszą pierdołę - do kiedy są opłaty (zwłaszcza przegląd), w jakim stanie są opony, co ostatnio i kiedy wymieniał w samochodzie, stan blacharki, ważność gazu jeśli takowy istnieje, czy są jakieś.., czy są duże problemy z rozruchem na ciepło/zimno, czy jeździł nim w dni parzyste czy tylko w nieparzyste czy też wg uznania na odwrót... Oczywiście z tym ostatnim żartuję, chciałem tylko zwrócić uwagę na to, żeby zadawać pytania o najdrobniejszy szczegół, bo ewentualne rozwiązanie problemu może kosztować niewspółmiernie dużo do wartości auta.
3. Umawiam się na oględziny, bo przez telefon to wszystko jest cacy. Choć prywatni nie ściemniają jak dealerzy. Zastrzegam sobie wizytę w jego miejscu zamieszkania/pracy a nie gdzieś na mieście - jak sprawdzisz pracę silnika na zimno? Masz cały dzień na kupno?
Ok, już coś wiem. Kiedy już dojdzie do spotkania na co mam zwracać uwagę? Muszę coś specjalnego ze sobą zabierać? Jakiś komputer, czujnik...
Dystans do świata i pieniądze na zakup auta.
Przede wszystkim odpowiednie nastawienie, ponieważ jedziesz kupować stare auto. Nie możesz wymagać zbyt wiele, bo nic nie kupisz. Daruj sobie również wizytę na stacji, bo pewnych rzeczy lepiej nie wiedzieć a i budżet topnieje. Zakładając że stacja kosztuje 100zł, nie kupimy pierwszego oglądanego auta tylko np siódme robi się nieciekawie. Najlepiej weź ze sobą kogoś, kto zna się na autach. Podziękuj za pomoc wujkowi Januszowi - to tak aby zaoszczędzić sobie nerwów.
Obejrzyj auto równie wnikliwie, jak wnikliwe zadawałeś pytania przez telefon. Sprawdź działanie dosłownie wszystkiego - zegarów, wycieraczek, regulacji foteli, ręcznego, oświetlenia wnętrza. Z ciekawości zajrzałbym też pod dywaniki - warto wiedzieć orientacyjnie na czym się stoi. Dobrze aby była to podłoga samochodu a nie nawierzchnia drogi, bo jest to kapkę niebezpieczne. Odpal silnik, sprawdź poziom płynów ustrojowych pod maską, jak bardzo i na jaki kolor auto dymi (z tym też mam pewne ciekawe wspomnienia). Po drodze od szoferki do przodu auta można rzucić okiem na stan ogumienia i blacharki. Jeśli tutaj oraz w papierach wszystko będzie grało, jedź na jazdę próbną. Pamiętaj, prowadzisz Ty, nie sprzedający. Również i w tym miejscu nie należy się spodziewać cudów - precyzją prowadzenia Porsche to nie będzie. Posłuchaj na tyle o ile zawieszenia na dziurach - zawsze się coś będzie trzaskać. Byle nie za bardzo, bo zazwyczaj oznacza to nie co innego jak fakt, że za chwilę zostaniesz bez koła i wylądujesz na latarni. Miłym dodatkiem byłyby również hamulce, w całkiem dosłownym tego słowa znaczeniu. Zwróć uwagę na pracę skrzyni biegów oraz sprzęgła - ewentualny remont jest niewart zachodu.
Jeśli wszystko okaże się w miarę ok i zdecyduje się na zakup to czy warto negocjować cenę?
Jasne, zawsze warto się potargować. Jednak tutaj znów zacytuję znane w tej rozmowie stwierdzenie, tzn nie spodziewaj się cudów. zazwyczaj będzie to obniżka na to, co w najbliższym czasie wypadałoby wymienić i co wpływa na bezpieczeństwo jazdy - klocki, tarcze, amortyzatory itp.
Tak jak mówiłem, jest to tekst stworzony na bazie mojej wiedzy oraz doświadczeń. Możecie się nie zgodzić z tym co napisałem. Zapraszam do dyskusji w komentarzach.
Jeśli rozwój wydarzeń na forum natchnie mnie do stworzenia kolejnego poradnika, nie omieszkam się tym z Wami podzielić w kolejnym (kolejnych?) poradnikach. W sumie jest coś takiego już na ten moment, jednak z powodu nikłego zainteresowania tą kwestią na razie dam sobie spokój
Także czytajcie, komentujcie, dzielcie się swoimi historiami na ten temat.
Najlepszego!