Witam,
Mam pytanie, jest taki popularny sposób na sprawdzanie kondycji silnika. Ludzie wyciągają bagnet oleju/tudzież odkręcają korek wleju oleju i na włączonym silniku obserwują czy nie dmucha. Jak dmucha to znaczy że brak kompresji, pierścienie do roboty.
Zastanawiam się na ile ten sposób jest miarodajny. Wczoraj grzebaliśmy z kumplem przy jego Alfie 156 JTD, autko ma motor 1,9 jest z 2000 roku. Przebieg 160 tysięcy km i na pewno tyle (auto u niego w rodzinie od nowości). Olej półsyntetyk zalany. Chodzi bardzo dobrze, zero kolorowych dymków, problemów z zapalaniem, bardzo dobra dynamika, nie bierze oleju! Naprawdę super auto
Trochę z nudów zrobiliśmy ten test, kumpel odpalił na zimnym wyjęliśmy bagnet, potem odkręciliśmy korek i nic nie dmuchało i nie dymiło. Potem była rundka po mieście, kilka kilometrów na trasie i powrót pod garaż, auto nagrzało się do 90 stopni. Maska w górę, wyciągam bagnet i...
![Shocked :shock:]()
Dmucha! Z pod bagnetu lekko i widać taki białawy dymek, wydobywa się jakby w rytm pracy silnika. Odkręciłem korek wlewu oleju i tam naprawdę mocno daje powietrze i nawet chlapie olejem!
Więc jak to jest? Auto nie daje żadnych oznak zużycia, nic złego się nie dzieje, przebieg w zasadzie symboliczny jak na diesla i przedmuchy??? Co o tym sądzicie?